Jak wspomniałem wczoraj, śpimy w drewnianych domkach.
Cabins (tak je nazywają po angielsku) |
W środku jest wszystko co potrzeba - ogrzewanie (dziś rano był na dworze tylko 1st. C, a w Jerozolimie podobno spadł śnieg), sypialnia z dwoma łóżkami, łazienka z wielką wanną z jacuzzi (nie używaliśmy), salon z telewizorem (nie używaliśmy) i aneksem kuchennym.
Salon (suszę spodnie po wczorajszej ulewie) |
Jest nawet mikrofalówka, ale jej też nie używamy, bo nie wiadomo za bardzo gdzie nacisnąć. :)
Mikrofalówka po hebrajsku |
Najciekawsze jest jednak to, co można zobaczyć na zewnątrz. Dosłownie kilka kroków od naszego domku roztacza się przepiękny widok na Jezioro Galilejskie. I choć pogoda nie jest zachęcająca, przynajmniej na chwilę codziennie muszę nasycić oczy tym obrazem.
Jezioro Galilejskie |
Nie mam pojęcia, w którym miejscu, najpierw Abraham, a potem Izraelici po niewoli egipskiej przyszli na te tereny. Patrząc jednak - mimo złej pogody - na widoki roztaczające się ze Wzgórz Golan, nie mam żadnych wątpliwości, że trafili do Ziemi Obiecanej.
Pozdrawiam
P.S. Dziś zakończyliśmy seminarium. Jeszcze czeka nas uroczysta kolacja i jutro rano wyjeżdżamy z naszego gościnnego Kfar Charuv.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz