Jestem jednym z setek tysięcy osób, które spłacają kredyt hipoteczny we frankach szwajcarskich.
Kursy średnie wg NBP |
Gdy kilkanaście lat temu zaciągałem kredyt na budowę domu, miałem oczywiście świadomość ryzyka, które podejmuję.
Co mną kierowało poza oczywistością, że chciałem zbudować dom, a nie miałem, bo i skąd, gotówki na realizację inwestycji?
Brałem wówczas pod uwagę kilka aspektów:
- kredyty złotówkowe były znacznie droższe (być może, gdyby nie był dostępny kredyt frankowy, w ogóle bym nie zaczynał)
- za chwilę wchodziliśmy do Unii Europejskiej i było oczywiste, że w niedługim czasie przyjmiemy też euro i w tej walucie wkrótce będę zarabiał
- byłem młodym inżynierem z ambicjami i dobrą pracą, moje wynagrodzenie systematycznie rosło
Dzięki budowie domu przez mniej więcej rok utrzymywałem kilka rodzin płacąc godziwie budowlańcom, murarzom, cieślom, instalatorom i wszystkim, którzy budynek czy jego elementy tworzyli. Utrzymywałem państwo płacąc podatki za materiały budowlane i nie tylko.
Potem, jak wszyscy wiemy, różnie się losy potoczyły. Waluty europejskiej nie mamy do dziś. Po kryzysie, którego w Polsce podobno nie było, zarabiam znacznie mniej, niż kilka lat temu. Przez 4 lata nie dostałem nawet symbolicznej premii, pomimo codziennej ciężkiej pracy. Kurs franka przez te lata systematycznie rósł.
Mimo to, jakoś sobie radzimy. Nie ma co narzekać.
Nie potrafię natomiast zrozumieć, że jedna decyzja kogoś tam gdzieś daleko może wywrócić do góry nogami kursy walut w ciągu jednej godziny, jak widać na powyższym wykresie. O co tu chodzi?
Co dalej?
Pożyjemy, zobaczymy.
Pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz