Żona wróciła dziś z pracy z pytaniem, czy szkoła może zakazać uczniowi przyjeżdżania na lekcje quadem.
Myślę sobie, że dziwne są dziś czasy, gdy nauczyciel zastanawia się, czy i jakie kroki prawne są wskazane lub dozwolone. Nie wolno tu uchybić procedurom. Trzeba dbać o dobre samopoczucie ucznia. Nie można narazić się rodzicom. Za wszelką cenę nie można dopuścić, by jakiś dziennikarz podchwycił gorący temat do swojego tabloidu. No i żeby władze gminy były zadowolone.
Nie wiadomo, czy quad musi być zarejestrowany. A jeśli musi, czy ten konkretny jest. Może trzeba wezwać policję drogową?
Kto odpowiada za bezpieczeństwo dziecka zmierzającego do i ze szkoły? Kto zadba, by uczeń miał i zakładał prawidłowy kask. Kto zapewni bezpieczeństwo innym uczniom zmierzających do szkoły pieszo i na rowerach?
Podpowiedziałem żonie, że koniecznie powinni zmienić regulamin szkoły i kategorycznie wpisać w nim zakaz przyjazdu do szkoły quadem - i będzie spokój.
A przy okazji od razu niech wpiszą, że do szkoły nie wolno przylatywać na lotni, paralotni i helikopterem.
Pamiętam czasy, gdy nauczyciel mógł po prostu zadzwonić do rodziców ...
Pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz