Nareszcie przyszła zima. Na dworze minus 14 st. C i na dodatek pada śnieg - co dziwne, przy takim mrozie.
Myślę sobie, że to dobra pora, by pójść do fryzjera. W końcu idzie wiosna, to co będę z długimi włosami chodził. :)
Byłem przekonany, że przy takiej pogodzie będzie pusto, a jednak musiałem chwilę poczekać, bo przede mną już fryzjerowało się dwóch klientów. Choć od czasów słusznie minionych mam awersję do kolejek, tu przynajmniej się nie stoi, a siedzi.
Po kilku minutach do zakładu wszedł starszy pan o kulach. Powiedział uprzejmie "dzień dobry", podszedł do wieszaka, odstawił kule, zdjął czapkę i kurtkę i odwrócił się w stronę krzeseł, gdzie siedziałem. To było raptem dwa, trzy kroki, ale widać było, że bez kul będzie mu ciężko. Podałem mu więc rękę i przytrzymałem, by wygodnie sobie usiadł. Szczerze się do mnie uśmiechnął, a ja do niego. Czekając, aż fryzjerka zakrzyknie: "Następny do golenia!", chwilę pogadaliśmy.
Ma 86 lat i narzekał na endoprotezę w lewej nodze. Mówił, że cztery razy już ją poprawiali, ale ciągle coś nie działa tak, jak powinno. Powinnien pójść znów na operację, ale nie wie, czy takiego, jak się wyraził, starego człowieka będą chcieli jeszcze kroić. "Starość - nie radość" - podsumował swoją wypowiedź.
Mimo, że trochę się żalił, jego twarz była łagodna, pogodna i uśmiechnięta.
Niektórzy ludzie potrafią się pięknie starzeć. Niech mu Bóg błogosławi!
Pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz