W roku 2005 spędzaliśmy wakacje po raz drugi na Kaszubach w niewielkiej wiosce za Kościerzyną. Miejscowość nazywała się Szymbark. W centrum stał kościół, była remiza, sklep i piwiarnia. My mieszkaliśmy poza wsią na malowniczym odludziu, gdzie nasi znajomi kupili kawał ziemi, wybudowali dom i czasem przyjmowali letników.
W niedzielę na Mszy Św. usłyszeliśmy, że w najbliższą środę parafię odwiedzi św. Teresa z Lisieux. Trochę żeśmy się zdziwili, bo to przecież była wioska na końcu świata, ale postanowiliśmy, trochę z ciekawości, w "spotkaniu" ze Świętą uczestniczyć.
Spodziewałem się modlitw przed obrazem lub figurą. Jednakże po południu, pod kościół w asyście Kaszubów na koniach podjechał samochód z ... trumną francuskiej karmelitanki.
Miejscowi strażacy w uroczystej procesji wnieśli relikwie do kościoła.
Wcześniej nie miałem pojęcia, że św. Tereska, która chyba nigdy w swoim krótkim życiu nie wychodziła z Karmelu w Lisieux, a która została patronką Misji, po śmierci "podróżuje" po całym świecie, prowokując ludzi do modlitwy i dając powód do refleksji nad drogą do świętości każdego człowieka.
Każdy z wiernych mógł podczas nabożeństwa dotknąć pięknego relikwiarza św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Poniższe zdjęcie zrobiłem w chwili, gdy do trumny zbliżyła się moja żona.
Uroczystości, w których przez "przypadek" wtedy uczestniczyliśmy, gdzieś
tam w duszy człowieka zostały zapamiętane, jako przeżywanie tajemnicy
"świętych obcowania".
Św. Tereso, patronko dnia dzisiejszego - módl się za nami.
Pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz