Dzisiejsza Ewangelia rozpoczyna się w ten sposób:
Gdy dopełniał się czas wzięcia Jezusa z tego świata, postanowił udać się
do Jerozolimy i wysłał przed sobą posłańców. Ci wybrali się w drogę i
przyszli do pewnego miasteczka samarytańskiego, by Mu przygotować pobyt.
Nie przyjęto Go jednak, ponieważ zmierzał do Jerozolimy. Widząc to,
uczniowie Jakub i Jan rzekli: ”Panie, czy chcesz, a powiemy, żeby ogień
spadł z nieba i zniszczył ich?”.
Nasz Proboszcz podczas homilii zaproponował alternatywne zakończenia tego fragmentu:
Jezus oburzony postawą Samarytan zgodził się ze swoimi uczniami. Rozpętała się burza, pioruny uderzały w domostwa niegościnnego miasteczka, pojawił się pożar. Zginęło wiele ludzi: dzieci, matki, ojcowie, osoby starsze. Do tego doszło trzęsienie ziemi, więc to co zostało ze zgliszcz po pożarze, rozsypało się. Miasteczko właściwie w ciągu jednego dnia przestało istnieć. Wieść o tym szybko rozeszła się po okolicy. Od tej chwili Jezus ze swoimi uczniami był wszędzie przyjmowany tyle, że z wielkim strachem i bojaźnią. Nikt już więcej nie odważył się mu odmówić.
Wersja druga:
Jezus co prawda nie przystał na propozycję Jakuba i Jana, ale oni zapamiętali sobie, co ich spotkało u Samarytan. Gdy po Jego zmartwychwstaniu, wniebowstąpieniu i zesłaniu Ducha Św. byli posłani: "Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię", faktycznie tak uczynili, jednakże omijali Samarię. Samarytanie nie mogli więc doświadczyć Bożej dobroci i miłości.
A w Ewangelii faktyczny ciąg dalszy tej sytuacji był następujący:
Lecz On odwróciwszy się zabronił im. I
udali się do innego miasteczka.
Po prostu. Całe szczęście Apostołowie zrozumieli, że Bóg nie jest mściwy, a wszystkich obejmuje swoim miłosierdziem. Po zesłaniu Ducha Świętego również Samarytanom głosili Dobrą Nowinę. Gdy zaś w początkach działalności Kościoła, doszło do prześladowania chrześcijan w Jerozolimie, wielu z nich znalazło bezpieczne schronienie właśnie w Samarii.
Może warto się nad tymi alternatywami zastanowić?
Pozdrawiam