Jakoś tak w ostatnich latach mi się zdarzało, że w dniu 3 maja niekoniecznie mam zajęcia bardzo patriotyczne, przynajmniej w klasycznym, polskim podejściu.
W zeszłym roku na przykład zwiedzałem Pałac w Pławniowicach hrabiego von Ballestrema, posła, a nawet przewodniczącego pruskiego Reichstagu, który był jednak również bardzo zasłużony dla mojego Śląska.
Wczoraj zaś wieczorem wybrałem się do kina.
Cristiada to świetny film o trudnej i nie tak znowu odległej historii Meksyku. Gdy w latach dwudziestych XX w. ówczesny prezydent Plutarco Elias wprowadził prawo w zasadzie zakazujące religii (biskupów i księży wypędzono, kościoły zamykano, a armia rządowa je plądrowała, wierzących zaczęto męczyć i zmuszać do wyparcia się wiary), powstał w końcu zbrojny opór - Powstanie Cristeros. Na jego czele stanął generał Gorostieta, którego wspaniałe zagrał Andy Garcia.
Film o wojnie, ale również o trudnych problemach moralnych. O budzeniu się wiary i o obronie wiary, aż do męczeńskiej śmierci. Młody bohater przedstawiony na ekranie - Jose Luis Sanchez Del Rio został beatyfikowany w 2005 roku przez Bendykta XVI. Lecz - wierzcie mi, proszę - to nie jest pobożna historyjka o świętych.
Obraz kinowy warty obejrzenia. Polecam.
Tak sobie jeszcze myślę, że w dniu święta 3 Maja mam pełne prawo czcić te ojczyzny, które są mi bliskie, bliższe niż Polska: mała ojczyzna - Śląsk i "ojczyzna niebieska".
Pozdrawiam
Obraz kinowy warty obejrzenia. Polecam.
Tak sobie jeszcze myślę, że w dniu święta 3 Maja mam pełne prawo czcić te ojczyzny, które są mi bliskie, bliższe niż Polska: mała ojczyzna - Śląsk i "ojczyzna niebieska".
Pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz