Strony

sobota, 12 maja 2012

Emerytura

Mam 43 lata. 

Pracuję od 18 lat, gdy tylko skończyłem studia.

Do emerytury pozostało mi 24 lata biorąc pod uwagę właśnie przegłosowaną ustawę.

Wracając wczoraj autem z pracy, usłyszałem w radio głos słuchacza, który zadał pytanie, dlaczego przeciwko podwyższeniu wieku emerytalnego protestują głównie ludzie starsi, których ta reforma już i tak nie obejmuje. Odpowiedź nasunęła mi się jakby automatycznie: bo Ci których temat dotyczy w tym czasie są w pracy.

Tak, ktoś musi zarabiać i na rząd, który reformę przygotował, i na sejm, który ustawę przegłosował, i na związkowców, którzy licznie zgromadzili się w Warszawie.

Wracając do mojej powyższej wyliczanki, muszę powiedzieć, że z obecnej perspektywy nie ma dla mnie większego znaczenia, czy będę musiał pracować jeszcze 22 lata, czy 24 lata, a może nawet więcej (bo jestem prawie pewien, że podwyższanie wieku emerytalnego zanim go osiągnę będzie jeszcze nie raz przedmiotem dalszego majstrowania). 

Dziś oczywiście nie mam pojęcia, czy w ogóle do emerytury dożyję. A może wręcz przeciwnie będę żył, jak moja śp. babcia do 97 roku i na emeryturze spędzę, po przepracowaniu 42 lat, jeszcze pełne 30 lat.

Wiem, wiem nie chodzi tu o moją skromną osobę, tylko o średnią statystyczną. System emerytalny bankrutuje, bo coraz więcej ludzi, na coraz dłuższy okres czasu, chce emeryturę pobierać, a coraz mniej ludzi pracując, do wspólnego worka się dokłada.

Powyższe dotyczy nie tylko systemu emerytalnego, niestety. Mam wrażenie, że w ogóle coraz mniej ludzi chce pracować: wytwarzać dobra, dążyć do prawdy, tworzyć piękno. Boję się, że coraz więcej ludzi chce korzystać, z tego co wypracowali inni, ale sami nie przyczyniają się do wzrostu, który tylko konsumują.

Podam dwa przykłady pozytywne. Może to w jakiś sposób zachęci tych, wychowanych jedynie na "mnie się należy".

Poseł Marek Plura. Znam go z czasów, gdy jeszcze nam się demokracja nawet nie śniła. Człowiek od strony fizycznej absolutnie niepełnosprawny. Jak pisał wczoraj na FB: "Ja bez pomocy innych nawet wysikać się sam nie mogę, ale pracuję już ponad 15 lat żeby żyć za swoje, a nie za cudze z pomocy społecznej, choć żyłem z niej w latach 1991-95 w DPS Caritasu w Mikołowie." I jeszcze: "Nikt mi nie podarował żony i dzieci w prezencie, nie wygrałem pracy w LOTTO, to co mam wypracowałem sam i będę pracował z chęcią do 67, jak Bóg da zdrowie, a jak nie da to pójdę na rentę jak każdy płacący na ZUS".

Drugi przykład: Monika. Nie znam jej osobiście. "Spotkaliśmy się" w internecie. Też osoba z silną niepełnosprawnością i często z codziennym bólem. Podobnie jak Marek, mogłaby spokojnie powiedzieć innym: nic nie jestem w stanie wam dać. A jednak, Monika poza ogromem modlitwy i ofiary ze swojego cierpienia, pisze artykuły i maluje obrazy. Maluje ustami, bo ręce nie działają. Jak maluje? Proszę bardzo:


Kryzys systemu emerytalnego, moim zdaniem, jest nie tylko kryzysem finansowania systemu. To jest kryzys wynikający z egoizmu. Z myślenia tylko o tym, jak wyszarpać dla siebie, jak najwięcej. 

Oby takich ludzi, jak Marek i Monika było jak najwięcej. Oni uczą nas wszystkich przełamywać bariery: bariery swojego egoizmu, bariery niemocy, bariery zamykania się w sobie. Uczą nas jak dawać z siebie innym jak najwięcej. 

Z taką postawą żaden kryzys nie byłby nam straszny.

Pozdrawiam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz