Strony

niedziela, 29 kwietnia 2012

Dni Krzyżowe - co to takiego?


Zachęcany do napisania artykułu do naszej gazetki parafialnej, zadałem pytanie o główny temat kolejnego numeru. W odpowiedzi usłyszałem, że zasadniczą treścią będą wątki związane z Dniami Krzyżowymi.
No i co tu zrobić? Szczerze mówiąc nie przypominam sobie bym kiedykolwiek w nabożeństwach Dni Krzyżowych uczestniczył.

Tak, z grubsza wiem o co chodzi: modlitwy przy przydrożnych krzyżach, wśród pól, o urodzaje.
Tekstu o pobożności ludowej, o wiejskich zwyczajach, o wielowiekowej tradycji Kościoła związanej z plonami, z tym co rodzi ziemia, to ja raczej nie napiszę.

Nie licząc niewielkiej plantacji truskawek i czarnej porzeczki mojego wujka pod Bytomiem, to ja właściwie nigdy nie widziałem na dłużej i z bliska porządnego pola i prawdziwej gospodarki rolnej. Nie miałem babci na wsi, do której mógłbym, jak wielu moich kolegów w podstawówce, jeździć na żniwa, na wakacje. Moja babcia, odkąd pamiętam, mieszkała tu na Halembie w bloku, a druga aż ... w Bielszowicach. Jedyny dziadek, którego znałem, pracował na kopalni. Podobnie jak wszyscy wujkowie. Choć nie, jeden z wujków zamiast na grubie, robioł we hucie.

Dziś mamy takie czasy, że mleko nie pochodzi od krowy, tylko z biedronki (przepraszam za kryptoreklamę). Często zresztą smak tego mleka niewiele ma wspólnego z tym, co bez przetworzenia wydoi się ze zwierzęcia.

Zadaję więc sobie pytanie, czy tradycyjne, związane z rolnictwem formy pobożności mają jeszcze racje bytu?

Współczesny rolnik chyba już nie do końca wierzy w to, że dobre plony pochodzą z "Bożej ręki". Pewnie bardziej jest przekonany, że jego gospodarka rolna zależy od unijnych przepisów i dotacji, od jakości nawozów sztucznych, od sprzętu, którym dysponuje, światowej koniunktury oraz notowań giełdowych i cen skupu poszczególnych płodów rolnych w danym roku.

Gdzie tu jeszcze miejsce dla Boga?

Może dziś, gdy człowiekowi wydaje się w swojej pysze, że poskromił przyrodę, gdy jest pewny, że w czasach globalizacji jego byt nie jest tak bardzo zależny od bieżących plonów z jego własnego pola, trzeba nam się zastanowić nad niesprawiedliwościami naszego niby rozwiniętego świata. Jak to jest możliwe, że równocześnie, gdy na przykład u nas w Europie wydaje się ogromne kwoty pieniędzy na walkę z otyłością, w różnych częściach Afryki czy Azji miliony umierają z głodu? Jak to jest możliwe, że kupujemy w sklepach więcej jedzenia niż jesteśmy w stanie skonsumować i w rezultacie tony produktów, które mogłyby innym ratować życie, wyrzucamy na nasze osiedlowe śmietniki?

Myślę, że w tych dniach, nie tylko podczas Dni Krzyżowych, trzeba jednak wrócić do Boga i prosić Go o dobrą pogodę i plony, o Jego błogosławieństwo dla pracy rolników, ale również o światło Ducha Św. dla zarządzających światowymi bogactwami o bardziej sprawiedliwą dystrybucję dóbr.

Modląc się codziennie "Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj" pamiętajmy o tym, by ten chleb szanować, by starać się opierać pokusie zbytniego materializmu, by tym chlebem potrafić dzielić się z innymi i go nie marnować.

P.S. Jedno z ostatnich pól z uprawą zboża na Halembie tuż po żniwach (w roku 2010) wyglądało tak:



Pozdrawiam

1 komentarz:

  1. I TO JEST NAJLEPSZY ARTYKUŁ, JAK MOŻNA DAĆ (o, CapsLock - przepraszam) w gazetce parafialne.. Bardzo dobre przesłanie.....

    OdpowiedzUsuń