Strony

piątek, 6 września 2024

Wrocławski NFM

Wczoraj po pracy pojechałem do Wrocławia. Mogłem sobie na to pozwolić, bo dziś miałem służbowe spotkanie w Brzegu Dolnym.

Żeby nie było wątpliwości, nie jestem politykiem, więc za prywatny pobyt płacę sam 😀

Tak się złożyło, że akurat wczoraj w Narodowym Forum Muzyki zaczynał się festiwal Wratislavia Cantans i to zaczynał od Oratorium Georga Friedricha Händla Triumf Czasu.

Nie byłem jeszcze we wrocławskim gmachu NFM, więc skorzystałem z okazji.

Przed gmachem Narodowego Forum Muzyki we Wrocławiu 

Wnętrze robi podobne wrażenie, jak nasz katowicki NOSPR - bardzo dobre wrażenie!

Widok z samej góry 

Okazało się, że miałem bardzo dobre miejsce, skąd mogłem doskonale widzieć, a przede wszystkim słyszeć Artystów.

Rząd V (choć trochę dziwnie to mają ponumerowane)


Na scenie pojawiła się orkiestra Il Giardino Armonico pod dyrekcją Giovanni Antoniniego, a jako soliści przepięknie śpiewali, jako Piękno - Anett Fritsch (sopran), Przyjemność - Julia Lezhneva (sopran), w roli Prawdy - Lucile Richardot (mezzosopran) oraz Krystian Adam Krzeszowiak (tenor), jako Czas.

Ech, chyba się starzeję i robię się coraz bardziej uczuciowy. Był taki moment, że oczy mi się zamgliły i jakąś małą łezkę musiałem wytrzeć z kącika oka - takie to było piękne 🫣

Owacja na stojąco

Koncert zaczął się o 19.00, a skończył grubo po 22.00 (z półgodzinną przerwą). Nie spodziewałem się tego. Problem w tym, że spałem w hoteliku prowadzonym przez siostry zakonne Dom Notre Dame, który ma tę wadę, przy licznych zaletach, że go zamykają o 22.30.

Gdy tylko rozpoczęły się końcowe oklaski, wybiegłem z sali koncertowej i pognałem na Ostrów Tumski. Nie zdążyłem. Nie miałem szans.

Całe szczęście wcześniej zanotowałem sobie jakiś numer awaryjny i stojąc pod bramą z wizją spania pod mostem - a noc była cudownie ciepła - zadzwoniłem. Odebrała przemiła Siostra, otworzyła mi bramę, a po dłuższej chwili również wejście do budynku.

Mogę się tylko domyślać, że w tym czasie w NFM-ie trwały jeszcze bisy. Ale ja najpierw poszedłem do kaplicy, która znajdowała się obok mojego pokoju, by podziękować Bogu za cudowny dzień, za przepiękną muzykę i że po sąsiedzku będę mógł położyć się spać jednak w łóżku. 

A nad łóżkiem wisiał obraz Madonny Sykstyńskiej, którą w oryginale pędzla Raffaela podziwiałem kilka miesięcy temu w Dreźnie

Pod Aniołkami

Życie mnie ostatnio nie rozpieszcza (o tym raczej tu nie pisuję), ale bywają w nim takie perełki, że po prostu... zachwyt!





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz