Strony

niedziela, 23 czerwca 2024

Nie byłem dobrym ojcem

Przez całe lata wychowywania synów uważałem siebie za dobrego ojca.

Starałem się być dobrym przykładem i chyba nigdy specjalnie się mnie wstydzić nie musieli. Wybudowałem dom, by każdy miał własny pokój i żeby w ogródku mogli się bawić. Nauczyłem ich jeździć na rowerze i na nartach. Posłałem do dobrej katolickiej szkoły, by mieli szansę nabyć solidnego wykształcenia, ale też posmakować wiary i wartości z nią związanych. Co roku jeździliśmy na rodzinne wczasy, a czasem na wycieczki. Co niedzielę jedliśmy obiad przy wspólnym stole i wspólnie, gdy był na to czas, świętowaliśmy rodzinne uroczystości.

Sierpień 2008

Nigdy synów do niczego nie zmuszałem: nie chcieli być ministrantami, to nie byli. Nie chcieli grać na instrumencie, to nie grali. Jeśli nauczyli się angielskiego - to z własnej inicjatywy. Jeśli chcieli zaangażować się w jakiś sport, to... Łukasz akurat dziś sędziuje football amerykański w czeskiej Pradze, a Jacek właśnie leczy kontuzję kolana po meczu siatkówki.


A jednak dopiero dziś, po latach, gdy są już dorośli, widzę ile zrobiłem błędów w ich wychowaniu. Jak często nie było mnie wtedy, gdy powinienem przy nich być. Jak powiedziałem za dużo wtedy, gdy trzeba było zamilknąć albo - co gorsza - przemilczałem wówczas, gdy trzeba było dobrym słowem wesprzeć lub zwyczajnie przytulić.


Nie byłem dobrym ojcem, ale byłem takim, jakim potrafiłem być.

Życzę im, by dobry Bóg Ojciec dopełnił im te braki, gdzie ja nie dawałem rady.


Trzymajcie się chłopaki!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz