Strony

poniedziałek, 25 marca 2024

Nawrócenie - przygoda wiary

Kończy się Wielki Post.

I jak? Udało się nawrócić? Porzucić grzeszne życie? Odwrócić się od światowych uciech? 

Często tak myślimy, że jest super, że cieszę się życiem, grzesznymi przyjemnościami, a tu mi ktoś każe się nawracać. Straszy piekłem albo i nieszczęściami już tu na ziemi. Tyle dobrze, że już nie trzeba się biczować, ubierać pokutnego wora i siadać w popiele.

Św. Hieronim okładający się kamieniem - Louvre


Sam nigdy nie miałem okazji jakiegoś spektakularnego nawrócenia, bo zostałem wychowany w religijnej rodzinie i nigdy też jakoś zbytnio od wiary nie odszedłem. Żadna to moja zasługa. Tak mnie obdarowano.

Z drugiej strony całe moje życie jest nawracaniem się. Nawracanie się to metanoia, czyli zmiana myślenia. Tak, przede wszystkim. Ewentualna zmiana życia jest wtórna. Najpierw jest zmiana myślenia.

Poza takim niemal codziennym nawracaniem się, bo przecież codziennie coś odkrywam, trochę koryguję swoje spojrzenie, było kilka nawróceń bardziej przełomowych. Na przykład gdy odkryłem, że żeby dostać się do nieba nie muszę być bardziej dobry niż zły, a sąd ostateczny nie będzie polegał na ważeniu dobrych i złych uczynków, by sprawdzić, które przeważą. Moje zbawienie nie zależy ode mnie. Ono w całości jest darmowe. Daje mi je Jezus, jako nijak niezasłużony dar. Daje, bo mnie kocha nad życie. 

Taka myśl nawrócenia była dla mnie absolutnie uwalniająca, wyzwalająca radość, wdzięczność i lekkość.

To jeden z przykładów, ale takich odkryć było w moim życiu conajmniej kilka i zawsze stanowiły jakąś piękną, odkrywczą i nadającą sens i smak wartość na drodze mojego życia, mojej wiary.

Nawrócenie to nie coś strasznego, co najlepiej byłoby odłożyć na później. Nawrócenie to wspaniała przygoda na tu i teraz, czego każdemu życzę.


Dobrego Wielkiego Tygodnia




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz