Korzystając z 3 dniowego, zaleconego przez lekarza, pozostawania w łóżku, przeczytałem całą książkę Krzysztofa Lewandowskiego o Karolu Goduli.
Pomimo ogromnego majątku, jakiego bohater opowiadania się dorobił, tak naprawdę o jego życiu nie wiemy zbyt dużo. Sam o poklask nigdy nie zabiegał. Nie miał też potomstwa, które mogłoby o jego pamięć zadbać.
Co więc w powieści jest prawdą, co bardzo prawdopodobną historią, a co zwykłą fikcją, wie tylko Autor. Nie zmienia to faktu, że i postać Karola Goduli i jego fascynujące i tajemnicze życie zostały tu opisane rewelacyjnie.
Nawiązując do mojego wcześniejszego wpisu, znów sporo radości sprawiły mi wątki ze znanymi mi miejscami.
Cały rozdział był poświęcony pobytowi Karola Goduli w Paryżu, gdzie szukał, by uratować z kłopotów, Karola Łazarza von Donnersmarcka. A przecież w Paryżu byłem raptem w zeszłym roku.
Czy kantyna mademoiselle Rosy była gdzieś w tej okolicy? |
Oczywiście nie mogłem nie zwrócić uwagi na moją kochaną Halembę. To tu zaczął się sukces Króla Cynku.
Drogocenny cynk |
Ale o Halembie znalazłem jeszcze jedną ciekawostkę:
Halembskie kartofle - jedne z pierwszych w tej części Europy |
Może gdzieś tu obok rzeki i Młyna sadzono pierwsze kartofle? |
Karol Godula i hrabia Ballestrem (tak, ten z Pławniowic) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz