Kupiłem wczoraj (jak zwykle na ostatnią chwilę) bilet i pojechałem do Filharmonii Śląskiej.
Mieli grać Henryka Wieniawskiego 😱 - ale na jazzowo 💣.
Szczerze mówiąc, nie wiedziałem, czego się spodziewać. Choć z drugiej strony, gdy doczytałem, że aranżacje przygotował Dariusz Zboch - szef śląskich kameralistów, wiedziałem, że będzie na poziomie.
Na skrzypcach, jako główny solista, swoją wirtuozerię pokazał Piotr Pławner. Prawą stronę sceny zajęło rewelacyjne jazzowe Trio Pawła Tomaszewskiego. Zaś po lewej ręce, wspaniałe dźwięki ze swoich smyczków wydobywała Śląska Orkiestra Kameralna z Dariuszem Zbochem na czele.
Co tu dużo pisać. Kto nie był, niech żałuje.
Obok świetnej muzyki, doskonałą atmosferę koncertu robiły dialogi p. Piotra z p. Dariuszem. Sporo dowiedziałem się o Wieniawskim. Co się uśmiałem, to moje. A też jakoś od razu polubiłem p. Pławnera - nie tylko jego skrzypce, ale też serdeczny uśmiech.
Muzyka? Wspaniała! Smyczki w tle i skrzypce na pierwszym planie. A do tego jazzowy fortepian, bas i perkusja pozwoliły mi się zanurzyć, w czasem nieoczywiste, ale przepiękne dźwięki. Był zachwyt i był moment wzruszenia. Im jestem starszy, chyba szybciej się wzruszam. Ale czyż nie po to idzie się do Filharmonii?
Jedyne, czego mi brakowało, to bardziej żywiołowej publiczności. Wszyscy jakoś grzecznie siedzieli, a mnie chciało się tupać, klaskać i wybijać rytm. Choć chyba inni też hamowali swoje zapędy, które wybuchły na koniec, gdy zgotowano Artystom owację na stojąco.
Wieniawski in blue |
To był rewelacyjny wieczór. Wielkie dzięki Muzykom!
P.S. Sala filharmonii jest bardzo dobrze izolowana akustycznie. W ogóle nie wiedzieliśmy, że na zewnątrz nad Katowicami szaleje burza
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz