Jeśli do dzisiejszego dnia - a trzeba przypomnieć, że w trosce o własną skórę Sejm, Senat i Prezydent byli w stanie przegłosować ustawy w jedną noc - nie ma prawa radykalnie i gruntownie poprawiającego status osób niepełnosprawnych oraz ich rodziców, choć najczęściej samotnych matek, to trzeba powiedzieć, że wszystkie deklaracje polityków o ochronie życia są nic nie warte.
Jeśli jest jakiś cel społeczny, na który chętnie płacę swoje podatki, to właśnie pomoc tym najsłabszym, którzy sami nie są w stanie sobie pomóc.
Nie śledziłem tego specjalnie, ale najprawdopodobniej w tzw. Polskim Ładzie też nie ma słowa na temat osób upośledzonych, niesamodzielnych, które wymagają nadludzkiego wysiłku swoich najbliższych, by mogły żyć.
Walka z aborcją, to jedynie początek drogi. Pro-life nie kończy się w momencie przyznania każdemu poczętemu dziecku prawa do życia. Pro-life właśnie wtedy się dopiero tak naprawdę zaczyna. Czy jako społeczeństwo widzimy ten aspekt? Czy nasi politycy zdają sobie z tego sprawę? Jakoś tego nie dostrzegam.
Pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz