Strony

poniedziałek, 2 października 2017

Anioł Stróż z Wenecji albo Długonoga Blondyna

Mojego Anioła Stróża spotkałem kilka lat temu pod Wenecją. A było to tak:

Wenecja - rok 2013

Wracając z rodzinnych wczasów w Toskanii w roku 2013 nie zdawaliśmy sobie sprawy, że dzień naszego powrotu trafił w moment, gdy cała Italia wyjeżdża na wakacje. No to nam się trafiło!

Na autostradzie w okolicach Wenecji staliśmy w gigantycznym korku. Z nieba lał się żar. W naszym czarnym meganie klima chodziła na maksa, a my posuwaliśmy się z 5 km/h. Nie jest więc dziwne, że w pewnym momencie zaczęło się kończyć paliwo. Gdy oświeciła się rezerwa, stwierdziłem, że już nie ma co liczyć na najbliższą stację benzynową przy autostradzie. Trzeba zjechać w najbliższym możliwym miejscu i w pierwszej napotkanej miejscowości napełnić bak. Powolutku posuwaliśmy się do przodu, a ja byłem już cały spocony nie tylko ze słońca nad drogą, ale bardziej z przypatrywania się wskaźnikowi paliwa. Dojechaliśmy w końcu do zjazdu i na oparach paliwa do jakiejś mieścinki przy której znaleźliśmy - hurra - stację paliw.

No tak. Ale to był dzień, gdy wszyscy Włosi właśnie wyjechali na wakacje, więc na stacji nie zastaliśmy ani jednej żywej duszy. I co teraz? Dalej i tak nie da rady jechać.

Okazało się jednak, że dystrybutory były wyposażone w system samoobsługi. No to czytam, nic nie rozumiejąc po włosku, jak to obsłużyć. Szczególnie uważałem, by nie skasować sobie za diesel. No, ok. udało się. Z karty Visa ściągnęło 80 euro. Biorę pistolet, wkładam go do mojego wlewu paliwa, naciskam i ... nic. Jeszcze raz - nic. O co chodzi? Może nacisnąłem benzynę 98? Biorę drugi pistolet - dalej nic. Wersji z dieslem nie próbuję. 

Co tu począć? Jesteśmy 1000 km od domu. Straciliśmy 80 euro. Dalej nie mamy benzyny. Katastrofa!

W tym momencie na stację podjeżdża sportowe Ferrari na włoskich blachach. Wysiada z niego Długonoga Blondyna. Podchodzi do mnie i pyta ... po polsku: "Mogę w czymś pomóc?"

To był mój Anioł Stróż, który nas wtedy uratował.

Okazało się, że moje paliwo czekało po drugiej stronie dystrybutora. Musiałem tylko przestawić samochód i mogłem napełnić bak.



Mój Anioł Stróż ma czasem ze mną sporo pracy, ale myślę, że jesteśmy w dobrej komitywie.



Pozdrawiam




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz