Strony

środa, 6 września 2017

Akt poświęcenia

Mam wątpliwości. Może to wynika  z mojej słabej wiary?

W zeszłym roku w Krakowie - Łagiewnikach miał miejsce Jubileuszowy Akt Przyjęcia Jezusa za Króla i Pana.

Statua Chrystusa w Świebodzinie

W tym tygodniu odbędą się uroczystości związane z Aktem Poświęcenia Niepokalanemu Sercu Maryi Kościoła w Polsce.

Nie, nie mam nic przeciwko takim celebracjom. W określonych wielkich momentach historii są one uzasadnione. Oczywiście jako przykład jak najbardziej pozytywny można przywołać słynne Śluby Jana Kazimierza z 1656 roku. Ale i współcześnie mogliśmy wspólnie, jako naród klęknąć przed Bogiem, by Mu się zawierzyć - gdy Polak został Papieżem, gdy odzyskaliśmy niepodległość w 1989 roku, gdy św. Jan Paweł II ofiarował w Łagiewnikach Świat Bożemu Miłosierdziu. (Czy części tych okazji nie przegapiliśmy?)

Boję się natomiast, że idea taka ulega dewaluacji, gdy powtarza się ją bez większej przyczyny corocznie.

Drugi aspekt moich wątpliwości wynika z faktu, że być może dla części z nas tego typu uroczystości mogą być powodem do potwierdzenia powierzchowności naszej religijności. To nic, że na co dzień w Polsce się wzajemnie nienawidzimy. To nic, że utwierdzamy się w pysze wobec innych narodów. To nic, że zamykamy się wobec potrzebujących. My mamy Jezusa za Króla i Maryję za Królową - nam nic nie grozi i zostaniemy zbawieni, jako naród wybrany. To jest niebezpieczna bzdura!


Przyjęcie Jezusa, jako Pana i Zbawiciela czy ofiarowanie się Maryi ma sens tylko wtedy, gdy każdy z nas dokonuje tego aktu również indywidualnie (zbiorowo na prawdę nie wystarcza). Akt taki przeżywany z wiarą musi pociągać za sobą zmianę sposobu myślenia - nawrócenie. Tu już nie można się nienawidzić. Trzeba, jak Bóg, kochać wszystkich ludzi i wspierać szczególnie tych, którzy naszej pomocy potrzebują. Trzeba budować, nie burzyć. Trzeba łączyć, nie dzielić. 
I generalnie żyć Ewangelią.

Czego sobie i Szanownym Czytelnikom życzę




Pozdrawiam



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz