Strony

poniedziałek, 27 lutego 2017

Halembska Oaza

Właśnie mija 30 lat od śmierci ks. Franciszka Blachnickiego. Wspominałem już o nim 5 lat temu KLIK

Dziś chciałbym powiedzieć kilka zdań o jego dziele: Ruchu Światło-Życie, czyli popularnej Oazie z naszego lokalnego punktu widzenia.



Nasza parafia na Halembie II od początku swego istnienia miała ogromne szczęście, gdyż posługiwał u nas, jako pierwszy wikary, fenomenalny duszpasterz - ks. Antoni Klemens. To on od 1979 roku pracował tu z młodzieżą i tworzył Ruch Światło-Życie.

Miałem wtedy raptem 10 lat, więc w młodzieżowych spotkaniach nie mogłem uczestniczyć. Jednak ziarno wtedy włożone w ziemię owocowało również w kolejnych latach.

Zmieniali się u nas kolejni wikarzy, ale zazwyczaj był ktoś, kto potrafił charyzmat ks. Blachnickiego realizować. Kolejne roczniki młodych ludzi przez cały rok gromadziły się na spotkaniach oazowych. Był wspólny śpiew, słowo Moderatora, spotkania w grupach, rozważanie fragmentów Pisma Św., dzielenie się w rozmowach swoją wiarą, zadawanie pytań, szukanie odpowiedzi. Było też wiele radości, przebywanie z przyjaciółmi, różne pogodne wieczory, zabawy. Tak, były też zakochania, sympatie i w konsekwencji również zawierane małżeństwa wśród oazowiczów. Zawsze jednak najważniejszy był w tym wszystkim Pan Bóg. Każde spotkanie oazowe zaczynało się od Mszy Świętej. Bez niej, to co działo się po Eucharystii, nie miałoby sensu. Nie do przecenienia były też nasze czwartkowe Adoracje Najświętszego Sakramentu, zazwyczaj z piękną muzyką, z możliwością regularnego korzystania ze spowiedzi, z zawsze starannie przygotowanymi rozważaniami i z uczeniem się trwania przy Bogu.

Po rocznej formacji w parafii, prawie każdy z nas jechał latem na wakacyjne rekolekcje, by podsumować kolejny stopień formacji. Szczególnie zapamiętałem, będąc już na studiach, III stopień przeżywany po pięć dni w Krakowie, w Czernej i w Chorzowie, które prowadził nieodżałowany śp. ks. Henryk Markwica. To był dla mnie solidny fundament pod dalsze dorosłe już życie w świecie i w Kościele.


Co po latach się z nami oazowiczami stało? Różnie, bardzo różnie.

Kilkunastu facetów zostało księżmi. Mamy też kilka sióstr zakonnych. Niestety są i tacy również z tej grupy, którzy po latach porzucili kapłaństwo.
Setki z nas pozakładało rodziny. Tak to prawda, też wśród dawnych oazowiczów są osoby, których życie się poplątało: ktoś się rozwiódł, ktoś wpadł w nałogi.


Gdy jednak dziś po latach spojrzę w naszym halembskim kościele podczas niedzielnej Mszy Świętej na tłum ludzi, zawsze widzę wielu dawnych oazowiczów, którzy, być może dzięki temu, że mieli szansę spotkać Jezusa w Ruchu Światło-Życie, do dziś przy Nim trwają, dobrze wychowali swoje dzieci, coraz częściej cieszą się już wnukami i są Jego świadkami tam, gdzie spełniają swoje codzienne obowiązki.

Dobrze to też widać na spotkaniach halembskiej Grupy Poniedziałek.


Pozdrawiam



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz