Strony

wtorek, 6 października 2015

Cnota posłuszeństwa

Używam strasznie staromodnych wyrazów. 

Cnota? Co to w ogóle jest?

Cnotka, cnotliwe dziewczę to chyba wyrażenia pejoratywne. 

Czy dziś jeszcze ktoś pracuje nad swoimi cnotami? Czy ktoś świadomie i konsekwentnie buduje swój kręgosłup moralny? Czy stara się ćwiczyć, jak faceci (i dziewczyny) w siłowni, swoje zdolności etyczne? A może doszliśmy już do wniosku, że nie warto, nie opłaca się, albo po prostu nad swoimi żądzami nie da się zapanować, więc nie będziemy się w ogóle starać?


Posłuszeństwo? 

Dziś nawet już nie uważa się, by dzieci miały być posłuszne rodzicom czy nauczycielom. Przecież to je ogranicza, krępuje, nie pozwala się rozwinąć.

Tym bardziej dorosły. Czy w czasach swobód obywatelskich, demokracji i liberalizmu człowiek winien jest komukolwiek posłuszeństwo?


Takie refleksje mnie naszły dwa dni po wspomnieniu św. Franciszka, bo śmiałem się sam z siebie trzy miesiące temu w Asyżu, że, gdzie, jak gdzie, ale tu, muszę ćwiczyć się w cnocie posłuszeństwa i zgodnie z zakazami nie robiłem zdjęć we wnętrzach Bazyliki św. Franciszka z freskami Giotta, jego grobem i innymi wspaniałościami. 

Bazylika św. Franciszka - zdjęcie tylko z zewnątrz

Przecież to właśnie św. Franciszek uczył, że posłuszeństwo obok ubóstwa i czystości jest filarem sposobu życia, który zaproponował.



Myślę, że nie jest tak źle. Dziś ludzie również rozwijają i pracują nad swoimi cnotami (w tym niektórzy nad cnotą posłuszeństwa) nawet, jeśli tak tego nie nazywają.


Pozdrawiam
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz