Często my, katolicy z różnych okazji składając komuś życzenia mówimy: "wielu łask Bożych".
Takie to niestety oklepane i na dobrą sprawę chyba nie całkiem wiemy czego życzymy.
Co to ta "łaska"?
Dawniej może ludziom było łatwiej słowo zrozumieć, gdy żyli z łaski swego króla, władcy, księcia czy pana.
Dziś raczej mówimy "łaski bez". Nie potrzebujemy czyjejś łaski. Sami sobie damy radę. Gdy pracuję, pracodawca nie robi mi łaski, że płaci wypłatę - to jego obowiązek. Gdy państwo zapewnia opiekę zdrowotną też łaski nie robi - płacę podatki.
Nawet w stosunku do Boga trochę tak żeśmy się wyuczyli, że musimy być dobrzy, wypełniać przykazania, "do kościoła chodzić trzeba, żeby dostać się do nieba". Jak będziemy grzeczni, to w nagrodę sprawiedliwy Bóg da nam nagrodę.
Czy na pewno tak to działa?
Oby nie! Jeśli moje zbawienie miałoby zależeć ode mnie, to czarno to widzę. Za dobrze siebie znam, bym mógł mieć tyle zaufania do siebie samego. Zbawienie to zbyt ważna rzecz, bym miał odwagę brać je we własne ręce.
Jeśliby jeszcze raz wrócić do katechizmu, warto sobie przypomnieć, że "łaska Boża jest do zbawienia koniecznie potrzebna". Tak, bo moje zbawienie przede wszystkim zależy od Boga. To On mi je daje z łaski, ze Swojej woli, z miłości, z miłosierdzia.
To dopiero daje mi powód do optymizmu.
Z kościoła MBR na Halembie |
Do mnie też przychodzi anioł i mówi, jak do Maryi:
Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga.
Też nie muszę się bać. Trzeba "tylko" tę łaskę z pokorą przyjąć i z nią współpracować. Co z tego wyniknie już tu teraz? Nie wiem. Czasem ta łaska Boża może przewrócić cały świat do góry nogami - jak w przypadku Maryi.
Pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz