Wracając wczoraj wieczorem z wycieczki, nie mogłem nie zatrzymać się choć na chwilę w Tyńcu.
Zajrzałem do kościoła, z którego właśnie wychodzili ludzie po śpiewach scholi benedyktyńskiej. Po twarzach widziałem, że koncert się udał. Niestety ja się spóźniłem. No cóż, pozostało mi się chwilę pomodlić w ciszy.
Pogoda wieczorem się nieco popsuła, ale i tak nad Wisłą było pięknie.
Trochę pokręciłem się po klasztornym dziedzińcu
Ponieważ byłem zmęczony, po całym bogatym dniu, na chwilę usiadłem, wcześniej odwiedzając sklepik z benedyktyńskimi specjałami.
Coby nie powiedzieć, gościnność Benedyktynów, mająca tradycje prawie 1500 lat jest legendarna. Zobaczcie proszę, czym mnie ugościli:
Jakby ktoś nie zwrócił uwagi, to jeszcze zbliżenie na nazwę trunku.
:)
Pozdrawiam
P.S. Oczywiście zabrałem do domu. Nie jeżdżę po alkoholu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz