Wczorajszy tekst przypomniał mi o naszym rodzinnym week-endzie, który spędziliśmy w Paryżu.
Była maj 2007 i wtedy jedyny raz w życiu udało nam się polecieć gdzieś samolotem całą rodzinką i to do stolicy Francji (w ramach nagrody prezesa - taki rodzaj premii).
Zamieszkaliśmy w hoteliku obok Łuku Triumfalnego.
Stamtąd poszliśmy spacerkiem w stronę Wieży Eiffela.
Widoki z góry są niesamowite.
Mimo, że na najwyższym poziomie nie byliśmy, co chłopcy wypominają mi do dzisiaj.
Szczerze mówiąc, sam żałuję, że nie wyjechaliśmy windą na ostatnie piętro.
Spod Wieży Eiffla pojechaliśmy metrem na Montmartre, gdzie podziwialiśmy piękno Bazyliki Sacré-Cœur.
Wieczorem weszliśmy na górę L'Arc de Triomphe, więc mogliśmy po raz kolejny zachwycać się La Tour Eiffel w wersji z nocnymi iluminacjami.
W sobotę wybraliśmy się do Luwru. Nie było czasu na wnętrza, ale nawet z zewnątrz jest co podziwiać.
Wieżę Eiffla widać w Paryżu właściwie z każdego miejsca, również z Placu Zgody.
Nie mogliśmy nie zobaczyć Katedry Notre Dame.
W to miejsce wróciliśmy jeszcze w niedzielę przed odlotem do domu na Mszę Świętą.
Pamiętam, że ta Eucharystia była dla mnie dużym przeżyciem. Przepiękne gotyckie mury, śpiewy gregoriańskie i liturgia przygotowana na najwyższym poziomie.
Było pięknie!
Pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz