Jakoś nie umiem się nacieszyć wczorajszym wieczorem.
Wiem, że to może nie wypada się chwalić. Nie pasuje przypominać, że gdzieś tam przed ponad dwoma miesiącami zrodził mi się mało klarowny pomysł, że trzeba coś zrobić. Pomysł, który grupa wspaniałych ludzi podchwyciła. Wiem, że przecież to nie była moja zasługa, choć trochę się do przygotowania i prowadzenia czuwania przyczyniłem. Trzeba tu przede wszystkim podziękować tym, którzy we wczorajsze nasze bycie z Papieżem (fachowo się to nazywa "świętych obcowanie") włożyli sporo pracy, którzy grali, śpiewali, czytali, przygotowali nagrania z głosem Jana Pawła II, wydrukowali i rozdali teksty, zrobili dekorację, ... wszystkim. Dziękuję nawet Panu, który wykręcił żarówkę w lampie, by zdjęcie Papieża wyświetlane na elewacji kościoła było lepiej widoczne. Nie można nie wspomnieć o ks. Leszku, który najpierw potrafił całość ogarnąć, potem ciałem cierpiąc pewnie trochę swojego bólu ofiarował też za nas, a z pewnością duchem był z nami. Pięknie nabożeństwu przewodniczył ks. Mateusz. (Pozostali księża z Farorzem na czele też byli w pogotowiu.)
Jakoś nie umiem się nacieszyć wczorajszym wieczorem, choć wiem, że to właściwie był dopiero pierwszy punkt naszych parafialnych obchodów związanych ze zbliżającą się kanonizacją Jana Pawła II.
Wiem, że to nie wypada się chwalić, ale cieszę się, że mogłem podawać ludziom relikwie Papieża do ucałowania.
fot. Grzegorz Menzel |
Dobrze było słyszeć głos Papieża, głos silny, zdecydowany, mówiący o rzeczach najważniejszych, mówiący o sprawach ciągle aktualnych.
Słysząc ten głos, uświadomiłem sobie, że wszyscy mamy w Niebie potężnego orędownika u Boga.
Módlmy się za przyczyną Jana Pawła II. On jest w stanie wyprosić dla nas niesamowite rzeczy. Jest nieziemsko skuteczny.
Pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz