Dokładnie miesiąc temu wspominałem o spotkaniu z Marcinem Jakimowiczem.
Po tym wydarzeniu pozostała mi książka, którą właśnie skończyłem czytać:
Sporo ciekawych stwierdzeń można w niej znaleźć, bo to wywiady - rozmowy o życiu i o wierze z interesującymi ludźmi.
Gdy czyta się tego rodzaju książki, szczególnie uderzają słowa, które są mi bliskie. Czasem jest to wypowiedzenie na głos myśli, która w człowieku gdzieś drzemie. Czasem stwierdzenie prostego faktu. Innym razem pokazanie sytuacji, która i w moim życiu się dzieje.
No bo jak się nie uśmiechnąć, gdy własny prawie dorosły syn zakochał się po uszy, a ja patrzę na niego i trochę przecieram oczy ze zdumienia, zastanawiając się kiedy tak szybko wyrósł i przypominam sobie, gdy sam byłem w jego wieku. I wtedy czytam:
Narzeczeni często niewiele wiedzą o prawdziwej miłości. Bo ona, paradoksalnie, rodzi się właśnie w procesie umierania dla siebie. Po 20 latach małżeństwa można powiedzieć już coś konkretnego...
Nic dodać, nic ująć w moim 21 roku małżeństwa. Lecz samemu trzeba to przeżyć. I gdy dziś zastanawiam się, czy dobrze wychowałem swoich synów, nie umiem na to pytanie odpowiedzieć. Może trzeba kolejnych 20 lat. Mogę natomiast za kolejnym rozmówcą powtórzyć:
Jeśli dzieci wychowują się w domu, w którym mama z tatą się lubią, a one też są lubiane nie za osiągnięcia, ale nawet wtedy, gdy coś zawalą w szkole, to wierzę, że na tym się nie przejadą. Mając takie doświadczenia, potrafią dokonywać wyborów.
Zachęcam do lektury
Pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz