Strony

niedziela, 10 czerwca 2012

Szymon Hołownia - cz. 3

Pozwolę sobie wrócić jeszcze raz do spotkania z Szymonem Hołownią sprzed dwóch tygodni.


Powiedział piękne zdanie, które gdzieś mi tam w głowie utkwiło. Opowiadając o swoich doświadczeniach spotkań z innymi wyznaniami chrześcijańskimi, pięknie mówił o naszym Kościele Rzymsko-Katolickim. Zwracał uwagę, że tu ma najlepsze narzędzia do wiary, do spotkania z Bogiem, poprzez sakramenty, poprzez całe bogactwo darów, które Kościół nam przekazuje. Stwierdził, że mimo wspaniałych świadectw ludzi innych wyznań, których spotkał, nigdy nie przeszedłby do prawosławnych lub protestantów.

Mniej więcej mówił tak:
"W Kościele Katolickim mam wszystkie potrzebne narzędzia, by wykuwać własną wiarę: młotek i dłuto, a nawet mechaniczną obrabiarkę, frezarkę i wszystko co potrzeba."
A potem dodał: "Podziwiam wielu ludzi innych wyznań, których spotkałem, a którzy pomimo tego, że dysponują jedynie i tylko samym zwykłym młotkiem, potrafili wykuć w sobie więcej świętości, niż ja sam z całym warsztatem, który posiadam."

Moim zdaniem, to piękne słowa, w których potrafił z jednej strony pokazać wartość naszego Kościoła, a jednocześnie wskazał na dobro, które Bóg potrafi zdziałać w każdym środowisku.

Dla mnie takie świadectwo jest dużo bardziej przekonywujące, niż mądre dysputy teologów zajmujących się "zawodowo" ekumenizmem (choć pewnie też potrzebne).

Ja właściwie w swoim życiu nie miałem okazji spotkać zbyt wielu osób innych wyznań. Zawsze jednak podchodziłem do "innowierców" z lekkim dystansem, a może i obawą.

Myślę, że po spotkaniu z Szymonem, udało mi się parę spraw przemyśleć i spojrzeć na mój Kościół nieco szerzej. To było dla mnie ubogacające.

Pozdrawiam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz