Strony

piątek, 18 maja 2012

Szymon Hołownia

Gdy w majowe święto odwiedziłem Rudy Raciborskie KLIK, dowiedziałem się, że będzie w tym mieście gościł Szymon Hołownia.


Tak więc dziś po pracy pojechałem prosto do pocysterskiego kościoła. Nawet nie zdążyłem zjeść obiadu. Ale co tam: "Nie samym chlebem żyje człowiek".

Gdy przyjechałem na miejsce, trwała jeszcze Msza Św., więc włączyłem się (choć mocno spóźniony) w liturgię.

Następnie rozpoczęło się spotkanie z Panem Szymonem. 



Nie sposób tu opisać wszystkie poruszane wątki. Tym bardziej, że spotkanie było w formule zadawania pytań i rozmów ze słuchaczami.







Muszę jednak powiedzieć, że podejście Hołowni do spraw wiary, relacji chrześcijan do otaczającego świata, sposobu rozumowania i dyskutowania, bardzo mi osobiście odpowiada.


Poza innymi poruszanymi sprawami, gość opisywał też swoje relacje z ludźmi innych wyznań oraz religii. Świetnie opowiadał o liturgii oraz mistycyzmie obrządków wschodnich, prawosławnych. Dzielił się swoimi doświadczeniami spotkań z grupami i wspólnotami protestanckimi. Opowiadał nawet o poszanowaniu sacrum oraz świętej księgi u Muzułmanów.




Natomiast to, co mnie u tego faceta najbardziej zachwyca, to jego solidne zakotwiczenie i niesamowite umiłowanie Kościoła Katolickiego.







Nie znaczy to, że o naszym Kościele wypowiada się w samych superlatywach. Czasem wręcz przeciwnie, posługuje się ciętym językiem. 

Mam jednak głębokie przeświadczenie, że ten człowiek po prostu kocha Kościół. Podobne wrażenie miałem po przeczytaniu którychś z jego książek. Dla niego Kościół to nie tylko organizacja, nie struktura, nie hierarchia (co nie znaczy, że te aspekty Kościoła neguje). Jak sam mówił tu w katolicyzmie ma najlepsze narzędzia, by Boga poznawać, by do niego podążać. Kościół to najlepsza droga do Boga.

Było kilka chwil podczas dzisiejszego spotkania, gdy jego wiarą, jego świadectwem, jego opowiadaniem o Chrystusie, ale i o drugim człowieku, po prostu się wzruszyłem.


Zupełnie się nie zorientowałem, że minęły 2,5 godziny, gdyż całość zakończyła się po 20.00 (ma facet gadane). Trzeba było szybko wracać do domu. Szczególnie, że moi synowie zostali sami, bo żona pojechała dziś na wycieczkę ze swojej szkoły do Sandomierza.

Wróciłem do domu nieco zmęczony i strasznie głodny, ale było warto pojechać do Rud Raciborskich.


Będę pewnie jeszcze, do dziś usłyszanych myśli, wracał i wracał.

Pozdrawiam

2 komentarze:

  1. Bardzo lubię słuchać wypowiedzi pana Szymona to niezwykle inteligentny młody człowiek.Ci,którzy niemogą mu dorównać poziomem intelektualnym obrzucają go błotem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też ostatnio byłam na spotkaniu z panem Szymonem. Dobre spotkanie z dobrym człowiekiem :-) Pozdrawiam Grażyna

    OdpowiedzUsuń