Strony

wtorek, 15 maja 2012

Asyż

Dziś z pracy wróciłem wcześnie, już kilka minut przed 16.00. Na swoje usprawiedliwienie mam tylko fakt, że wstałem o 4.30, a o 5.00 już byłem w drodze na spotkanie umówione prawie 300 kilometrów od Katowic. W ramach dalszego usprawiedliwiania się (nie żebym się skarżył) wspomnę jeszcze, że około 2 godzin spędziłem jeszcze nad służbowymi sprawami wieczorem w domu.

Dzięki wcześniejszemu powrotowi, udało mi się zdążyć na końcówkę Giro d'Italia. Na dzisiejszym etapie wyścigu kolarze finiszowali w Asyżu, zupełnie pod bazyliką św. Franciszka.

Oj, odezwały się we mnie wspomnienia. Byłem tam w 2000 roku, gdy pielgrzymowaliśmy w Roku Świętym do Rzymu. Zatrzymaliśmy się w rodzinnym mieście św. Franciszka i św. Klary na kilka godzin. Miejsce mnie zachwyciło. Miałem wrażenie, że tam zatrzymał się czas. Wydawało mi się, że przez tych kilka chwil przeniosłem się do średniowiecza, gdzieś chyba w XII, a może XIII wiek. Wąskie uliczki, kamienne domy z charakterystycznymi dachami. Byłem prawie pewien, że zza zakrętu za chwilę wyjdzie Franciszek, żeby się przywitać i podzielić z nami jakimś dobrym słowem pełnym radości i Bożego pokoju. Pamiętam, że dopiero, gdy w kamiennym murze jakiegoś średniowiecznego domu zauważyłem bankomat, wróciłem dopiero do rzeczywistości przełomu XX i XXI wieku. :)

Nie było wtedy jeszcze aparatów cyfrowych (a przynajmniej ja takiego nie posiadałem), ale udało mi się zrobić nieco dziwne zdjęcie przez przyciemnianą przednią szybę naszego piętrowego autokaru. A siedzieliśmy z bratem nad kierowcą na samym przodzie.

Spróbuję to zdjęcie znaleźć i zeskanować.


Ta fotografia też wyszła jakby przedstawiała jakaś baśniową scenerię nierealnego świata. 

A może to dlatego, że z Asyżu, od kilkuset lat, było zawsze jakby trochę bliżej do nieba?

Chciałbym jeszcze kiedyś to piękne umbryjskie miasteczko odwiedzić.


Swoją drogą należą się gratulacje Bartoszowi Huzarskiemu, który dziś wjechał na metę Giro d'Italia jako drugi. Brawo!

Pozdrawiam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz