sobota, 30 kwietnia 2016

Abonament TV jednak w gazie

Wszyscy się ostatnio oburzają, że jak to może być, żeby abonament telewizyjny był płacony z rachunkiem za energię elektryczną.

Myślę, jednak, że mało kto dostrzegł informację, że właśnie zaczynamy płacić abonament telewizyjny w rachunkach za gaz: KLIK

Stacja gazowa

I żeby było jasne, nie mam nic przeciwko Teatrowi Telewizji. Nawet czasem oglądam. I od zawsze płacę regularnie abonament TV.

Wkurza mnie natomiast, gdy PGNiG przy gwałtownie obniżających się cenach gazu na świecie, ludziom zmniejsza taryfę o kilka groszy, a jednocześnie angażuje się we wspieranie telewizji rządowej.

Z drugiej strony: Pan prezes Kurski zupełnie nie musi się przejmować spadkiem oglądalności państwowych mediów i tym samym niższymi wpływami z reklam. Wystarczy, że przymusi się kolejnych prezesów państwowych firm do "mecenatu".



Pozdrawiam



czwartek, 28 kwietnia 2016

Gniezno cz.2

Pozwolę sobie wrócić jeszcze na kilka chwil do Gniezna, o którym wspominałem, że byłem tam w ostatni weekend.

W ciekawych miejscach to mi zawsze trochę szkoda czasu na spanie. O godzinie 8.00 byłem więc już po porannych manewrach i po śniadaniu. Uzbrojony w aparat zmierzałem do katedry.

Katedra Gnieźnieńska od ul. Tumskiej

Byłem tu już na licealnej wycieczce jakieś 30 lat temu i szczerze mówiąc, niewiele pamiętałem.

Wnętrze od rana było dość ciekawie podświetlone - świecidełka, jak to na odpuście. :)

Nawa główna

Chyba jednak wolę bardziej stonowane barwy pasujące do historycznej świątyni.

Jedna z kaplic wokół prezbiterium

Nie ma jednak co mówić, Konfesja św. Wojciecha jest przepiękna.

Konfesja św. Wojciecha

Pomimo przygotowań do uroczystości odpustowych, udało mi się wejść na wieżę.

Widok na Gniezno

Większy problem był ze zwiedzaniem podziemi. Jakimś jednak cudem i tam się dostałem. Przez chwilę udawałem, że jestem członkiem wycieczki z przewodnikiem, a jak już zamknęli za nami kratę, to nie było wyjścia (dosłownie), musiałem zostać.

Tysiącletnie groby 
Po obejrzeniu wykopalisk, wycieczka, do której się wkręciłem, ustawiła się do zdjęcia na schodach katedry. No, to musiałem się z wycieczki wykręcić, żeby nie zostawić za sobą śladów - na kliszy. :)

Zwiedzając to miejsce, nie można nie wspomnieć słynnych Drzwi Gnieźnieńskich. Szczególnie, że obecnie stanowią one również Drzwi Święte Jubileuszu Miłosierdzia.

Drzwi Gnieźnieńskie

Po całym dopołudniu intensywnego zwiedzania, o 12.00 uczestniczyłem we Mszy Św. ku czci św, Wojciecha w dniu jego święta, której przewodniczył, obchodzący imieniny, Prymas Wojciech Polak.

Prymas Polski Wojciech Polak

 Bardzo mi się ten wcześniej nie planowany wypad do Gniezna udał.

Polecam!




Pozdrawiam






środa, 27 kwietnia 2016

Moje życie w PRL-u cz.V

Poprzednią część opowieści zakończyłem wraz ostatnią klasą podstawówki: KLIK

Niektórzy dziś twierdzą, że w drugiej połowie lat osiemdziesiątych, to oni już wiedzieli o tym, że komunizm za chwilę upadnie. Ale to jest mniej więcej tak, jak po latach wielu zaczęło wspominać, że mieli przeczucie, że Wojtyła będzie papieżem. Post factum - wszyscy mądrzy. Prawda jest jednak taka, że wtedy w roku 1984 czy nawet 1988 nikomu się jeszcze nie śniło, że Moskwa nam odpuści, że rozpadnie się Układ Warszawski i RWPG, że o Leninie będzie można głośno powiedzieć, że był zbrodniarzem.

Z Muzeum PRL-u

Choć sami byliśmy młodzi, radośni, pełni życia, socjalizm wokół był dalej szary, nudny i bez perspektyw. Byliśmy prawie dorośli, ale za brak tarczy na szkolnym ubraniu można było dostać ostrą reprymendę.
Nie wiem kto bardziej najadł się wtedy strachu: my czy nauczyciel od PO (Przysposobienie obronne), gdy nas przyłapał po awarii w Czarnobylu na uruchomieniu licznika Geigera Mullera. W każdym razie nasze przygotowania do zawodów zawieszono, a salka została na jakiś czas zamknięta na cztery spusty.

Nie, ja nie byłem ani wtedy, ani w innych latach na pochodzie pierwszomajowym. I to nie dlatego, że wszystko było skażone. Myśmy tu w Polsce o niczym najzwyczajniej nie wiedzieli. Co najwyżej można było usłyszeć skrawki informacji o zagrożeniu w radiu "Wolna Europa", jeśli za bardzo nie zagłuszali. Dopiero w kolejnych dniach maja, czyli po fakcie bez większych wyjaśnień kazano dzieciom podawać płyn Lugola. Nas z bratem rodzice do przychodni jednak nie zaprowadzili.

A propos jeszcze pochodów pierwszomajowych. Większość moich kolegów z klasy w nich uczestniczyła. Dlaczego, że kochali socjalizm? Nie, po prostu bali się, że bez tego nie zdają matury.

Jeden nasz kolega z klasy pojechał z rodziną do RFN (wtedy tak się nazywały zachodnie Niemcy). Jak to załatwili, że dostali paszporty? Nie wiem. Ja nigdy w czasie PRL-u nie byłem nigdzie za granicą, nawet w NRD (czyli wschodnie, socjalistyczne Niemcy). I tyle żeśmy kolegę zobaczyli. Musiał się dopiero zmienić ustrój, by mógł odwiedzić po latach swój kraj. Jemu matura po prostu przepadła.

Jeszcze wspomnę epizod z wycieczki do Warszawy. Odwiedziliśmy nawet grób ks. Popiełuszki, którego służby PRL-u zamordowały, gdy byliśmy w pierwszej klasie. Polegało to na tym, że nasz autokar zaparkował gdzieś na obrzeżach Żoliborza i mogliśmy "indywidualnie" podejść do kościoła św. Stanisława Kostki. Gdyby nas jednak ktoś pytał skąd jesteśmy, nie można się było przyznawać, że to szkolna wycieczka, bo nasi kochani nauczyciele mogliby mieć spore problemy.


Czy powyższe fragmenty opowieści wydają się dziś nieprawdopodobne?

A jednak tak było.



Pozdrawiam





wtorek, 26 kwietnia 2016

Polska Grupa Górnicza

Dobrze, że w końcu, po wielu latach i miesiącach, w nowej formule powstaje:

Szyb kopalniany





Polska Grupa Górnicza



Oby tym, którzy ją tworzą starczyło wyobraźni, determinacji i sił, by nowy podmiot nie tylko miał nową nazwę, ale również jakość i w końcu zaczął na siebie zarabiać.


Że nie będzie to łatwe, nie mam wątpliwości. Bo choć nie jestem ekonomistą ani finansistą, nie znam się na prawie spółek ani na gospodarce węglem, to jednak potrafię liczyć.

Jeśli więc dziś wszyscy świętują podpisanie porozumienia ws. utworzenia PGG i czytam, że nowi inwestorzy zaangażują 2,4 mld zł, a banki dorzucą kolejny 1 mld zł, to do 7 mld zł długu, który Kompania Węglowa wytworzyła, kilku grubych baniek jeszcze brakuje. A gdzie tam mowa o inwestycjach?

I z drugiej strony: do dziś się wszyscy cieszą - i słusznie, że udało się wypracować porozumienie ze związkowcami, którzy zgodzili się, by im obciąć "14". Więc znowu liczę i przyjmując założenie, że każdy górnik średnio dostawał tejże "14" 5000 zł. (Nie mam pojęcia ile dostawali faktycznie). To jeśli górników jest 35 tys., to w sumie rocznie oszczędzają 0,175 mld zł.


Oby mądrzejsi ode mnie znaleźli rozwiązanie, by równanie zysków i strat w górnictwie się zgadzało. Trzeba pamiętać, że każdy niespłacony dług, to nie tylko problem pożyczkobiorcy, ale przede wszystkim tragedia tych, którzy nie mogą odzyskać swoich własnych pieniędzy.



Pozdrawiam




poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Marek, Wenecja i Lew

Wenecja to, jak powszechnie wiadomo, miasto św. Marka.
Bazylika św. Marka za Placem św. Marka







Miałem szczęście być tam dwukrotnie i to nie tak dawno: w 2013 i w zeszłym roku.

Św. Marka można w tym pięknym mieście spotkać na każdym kroku.






Św. Marek





Św. Marek to jeden z Ewangelistów, stąd przedstawia się go księgą.












Czterej Ewangeliści występują w symbolicznych uskrzydlonych postaciach człowieka, orła, wołu i lwa. Właśnie lew jest symbolem św. Marka, jak i Wenecji.

Lew - symbol św. Marka




Pozdrawiam
  

niedziela, 24 kwietnia 2016

Pośpiech w pracy

Niedawno pewien znajomy mnie zapytał, jak ja znajduję na to wszystko, co robię czas. I jeszcze na dodatek piszę bloga.

Trochę mnie to ostatnio zastanawia: Skąd mam tyle czasu?

Zegar ratuszowy w Pradze

Wielu ludzi wokół ciągle jest wiecznie zalatanych. Na nic nie mają czasu. Ciągle się spieszą. Zawsze są spóźnieni.

Kilka lat temu też tak miałem. 

Na przykład w sprawach zawodowych: codziennie dziesiątki telefonów, dziesiątki e-maili, spotkania, raporty, pisma. Nigdy nie można było ze wszystkim zdążyć. Często robiłem sto rzeczy naraz. Gdy gdzieś jechałem, zawsze na ostatnią chwilę. Potem gnałem autem. Denerwowałem się każdym czerwonym światłem, każdym traktorem na drodze. W korkach prawie gryzłem kierownicę. Najczęściej na spotkanie się kilka minut spóźniałem i zaczynałem od razu zdenerwowany.
Ciągle miałem w głowie natłok obowiązków, permanentne poczucie, że gdzieś coś zawalam, że nie wszystko daję radę.


Dziś jest zdecydowanie inaczej. To nie stało się z dnia na dzień. To był długi proces. Zresztą on trwa do dziś.

Teraz się już tak nie spieszę.

W pracy, po różnych zawirowaniach (w tym zmianie pracy, gdy już sobie zupełnie nie radziłem i byłem wypalony i potem po powrocie na "stare śmieci") jakoś zwolniłem. Telefonów, e-maili, pism, etc. jest mniej. Może dlatego, że nie wszystkie muszę wykonywać osobiście. Na spotkania wychodzę kilka minut wcześniej i dzięki temu dojeżdżam na nie zazwyczaj kilka minut przed czasem. Jeśli nawet ugrzęznę gdzieś w korku, którego nie mogłem przewidzieć, po prostu 5 min. przed spotkaniem dzwonię na miejsce, że jest taka sytuacja i proszę o poczekanie. Moje rozmowy są wtedy spokojniejsze i często owocniejsze.
Swoje obowiązki spełniam, jak mi się wydaje, prawidłowo. Najpierw te ważniejsze, te które nie mogą czekać. Gdy spraw jest jednak zbyt wiele, robię sobie ... przerwę. Przerwa jest po to, by spisać to wszystko, co trzeba zrobić i nadać temu priorytety. Część spraw deleguję na innych. Staram się niczego nie zostawiać na ostatnią chwilę. Z drugiej strony, znam już siebie: wiem, że pewne rzeczy, które po południu czy wieczorem zmęczony robiłbym 2 godziny, rano jestem w stanie zrobić za pół.

Paradoksalnie mam poczucie, że jestem równie albo nawet bardziej wydajnym pracownikiem niż dawniej. Prowadzę jeden z największych projektów w naszej firmie, a jeszcze potrafię pomóc w innych (czasem wyciągając je z bagna). Angażuję się w sprawy zespołu, którym zarządzam oraz kwestie ogólnofirmowe.


Nie piszę powyższego, by się tu chwalić. 

Dzielę się moimi doświadczeniami. Może ktoś też czuje się zbyt zalatany i zastanawia się, jak z tego wybrnąć.


Pozdrawiam


Uchylone drzwi

Lubię podczas Mszy Świętej zwrócić uwagę na jakiś fragment Pisma Świętego.

Dziś szczególnie polecam zdanie z Psalmu:

Pan jest dobry dla wszystkich, *
a Jego miłosierdzie nad wszystkim, co stworzył.

Brama Miłosierdzia w Katedrze Gnieźnieńskiej

Dobroć Boga polega na tym, że drzwi do swojego miłosierdzia zawsze pozostawia uchylone. Nasze zadanie to podejście do drzwi, złapanie za klamkę, otwarcie i wejście do środka. Jak?

Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali, 
tak jak Ja was umiłowałem; 
żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie. 
Po tym wszyscy poznają, że jesteście uczniami moimi, 
jeśli będziecie się wzajemnie miłowali.


Pozdrawiam



sobota, 23 kwietnia 2016

piątek, 22 kwietnia 2016

Gniezno

Po służbowym pobycie w Płocku, jako, że zaczął się weekend, już prywatnie wschodnie wiatry popędziły mnie do Gniezna. Wpadłem na ten pomysł wczoraj, a dziś jestem już w piastowskiej stolicy.

Dotarłem tuż przed zachodem słońca.

Katedra Gnieźnieńska

Widok z hotelowego okna (jak się trochę wychylić) mam taki:

Widok z okna

Gdy po męczącym dniu trochę odsapnąłem, nie mogłem nie wyjść jeszcze na wieczorny spacer. 

ul. Tumska

Katedra

Katedra

A teraz news wieczoru:

Przed chwilą wyczytałem w internetach, że jutro (w sobotę) jest 

Świętego Wojciecha



Pozdrawiam z Gniezna

czwartek, 21 kwietnia 2016

Modre cuda

Miało być dziś o czymś innym, ale po kilku godzinach za kierownicą, umysł nie chce pracować. 

Mimo to, umysł potrafi się jeszcze zachwycić.

Zachwyt ma na imię: 

MODRY


Wczoraj podczas wycieczki rowerowej znalazłem poza zaprezentowanymi, jeszcze następujące obrazki:




Dziś po raz pierwszy przekraczałem Wisłę w Modlinie.





Pozdrawiam z Płocka



środa, 20 kwietnia 2016

Autoportret cyklisty

Wczesną wiosną ciągnie mnie do lasu. Dziś było tak:

Leśne ścieżki

... i bezdroża

Para kaczek

Sarenka

Ulubiony dąb

Autoportret cyklisty


Pozdrawiam




wtorek, 19 kwietnia 2016

Kościół, który wkurza

Zwykle piszę o Kościele bardzo pozytywnie, bo kocham Kościół.

To nie oznacza, że nie widzę jego wad, błędów, potknięć czy zwykłych niezręczności. Czasem obok ogromu dobra, które z natury jest ciche i mało spektakularne, w Kościele dzieje się też krzykliwe zło. Wolę więc podkreślać dobro.

Są jednak takie chwile, gdy jestem po prostu wkurzony.

To, co działo się w sobotę w Katedrze w Białymstoku jest absolutnie niedopuszczalne. Ewangelia z nacjonalizmem i każdym innym "-izmem", który nawołuje do nienawiści, nie ma nic wspólnego. Czemu w ogóle do manifestacji ONR-u wewnątrz świątyni doszło, nie mam pojęcia.

Jeszcze bardziej wkurzyły mnie dzisiejsze przeprosiny kurii:


 W moim odczuciu, to jest dziecinada w stylu:
- Jasiu, natychmiast przeproś braciszka!
I wtedy Jasiu, jak Rzecznik Kurii:
- Przepraszam, bo mi tata kazał, ale tak właściwie to nie moja wina tylko Kasi, bo to ona mnie nie przypilnowała. A tak w ogóle to ja jestem zawsze grzeczny.




I choć czasem się wkurzam, to kocham Kościół. Dlaczego? Kiedyś o tym pisałem: KLIK


I choć czasem wiara bywa trudna,

Wierzę w jeden, święty, powszechny i apostolski Kościół.


Pozdrawiam


poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Modro kapusta

Tak mi sie dziś spomniało przy łobiedzie. Kiejś sie godało:

Z kapusty chop tusty

Modro kapusta

Te porzekadło wcale niy boło jakeś złe. To terozki ludziska kcom, coby wszyjsko boło chude. Downij, jak ludzie bardzij biydowali, a mnij narzekali, to zjeś coś tustego, to boło coś!

A swojom drogom, czamu godomy modro kapusta, na kapusta czerwono, kero richtig je lilowo?


Łostońcie z Bogiym!


niedziela, 17 kwietnia 2016

Życie!

Czy słucham głosu Pasterza?

Owce

Jeśli słucham, to nic mi nie grozi. Jezus wie, co mówi:


Nie zginą na wieki i nikt nie wyrwie ich z mojej ręki.

A wcześniej:
Idą one za Mną, a Ja daję im życie wieczne.


Życie wieczne, to nie jest to "coś" po śmierci. Życie wieczne dzieje się tu i teraz. I na zawsze.




Dobrej niedzieli!




Chrzest Polski na Śląsku

Jakby sie ktoś pytoł, jak my sam na Ślonsku świyntujymy Krzest Polski:





:)

Szczyńść Boże!



sobota, 16 kwietnia 2016

Kompania Węglowa bankrutem

Jakoś bez większego echa w mediach przechodzi informacja, że największa w Europie spółka górnicza - Kompania Węglowa jest bankrutem.

Kopalnia Halemba należąca do Kompani Węglowej


Właśnie trwają rozmowy ministrów Tchórzewskiego i Tobiszowskiego ze związkowcami na temat zamrożenia części świadczeń dla górników.

Wczoraj minister stwierdził, że stawką jest utrata 100 tys. miejsc pracy na Śląsku. Podano też, że długi KW sięgają 7 mld zł.


Doprowadzenie do tak katastrofalnej sytuacji jest możliwe tylko i wyłącznie w firmie państwowej. 

Nikt nie jest tu bez winy:
  • Lata zaniedbań rządu PO-PSL
  • Populizm ówczesnej opozycji
  • Brak pomysłów i jedynie zwalanie winy na poprzedników wśród dzisiejszej władzy PiS
  • Buta związków zawodowych

  
Czy Kompanię Węglową uda się jeszcze uratować?

Zmiana nazwy na Polska Grupa Górnicza nie powoduje, że problemy udało się rozwiązać, nieprawdaż?


Pozdrawiam



Papież z Lesbos do Polaków

Fragmenty z dzisiejszego przesłania:


Z Lesbos wzywamy wspólnotę międzynarodową do odważnej reakcji (...) zarówno na Bliskim Wschodzie jak i w Europie.

(...) wzywamy wszystkich przywódców politycznych do wykorzystania wszelkich środków na rzecz zapewnienia, aby jednostki i wspólnoty, w tym chrześcijanie, pozostali w swoich ojczyznach i cieszyli się podstawowym prawem do życia w pokoju i bezpieczeństwie.

Prosimy wszystkie nasze kraje, aby tak długo, jak istnieje taka potrzeba, udzielały azylu tymczasowego, oferowały status uchodźcy osobom do tego uprawnionym, rozszerzały swoje działania pomocowe i współpracowały ze wszystkimi ludźmi dobrej woli na rzecz szybkiego zakończenia trwających obecnie konfliktów.





To też do nas.

Pozdrawiam



czwartek, 14 kwietnia 2016

Ciekawostki wokół Chrztu Polski

To, że nasz Ślonsk boł już krzczony piyrwyj, to jest oczywiste. Wiem, nie chodzi o to, żeby się licytować. Choć warto takie fakty też znać.

Dziś gdzieś wyczytałem, że jesteśmy 40 pokoleniem od Chrztu w roku 966. Trochę mnie ta informacja zaskoczyła - to nie aż tak dużo. Ale faktycznie przeliczając matematycznie, mniej więcej tyle wychodzi.

Chrzest Polska przyjęła, jeśli można się tak wyrazić, od strony południowej. Przed Chrztem Mieszka I, jego żoną została czeska księżniczka Dobrawa.
Niedługo potem naszym pierwszym świętym, którego męczeńska śmierć przyczyniła się do koronacji pierwszego Króla Polski Bolesława Chrobrego został św. Wojciech. Ten przy grobie którego w Katedrze Gnieźnieńskiej odbywały się dzisiejsze uroczystości jubileuszu 1050 lecia chrześcijaństwa w Polsce. Św. Wojciech to ten sam, który w Czeskiej Pradze w Katedrze na Hradczanach jest czczony pod imieniem św. Adalberta.

Hradczany - Praga

Fakt, Czesi go wtedy przed rokiem 1000 ze swojej stolicy po prostu wyrzucili. Ale Polsce to, jak się potem okazało, wyszło na dobre. Pan Bóg potrafi prosto pisać na ludzkich pogmatwanych losach.


Pozdrawiam


środa, 13 kwietnia 2016

Państwowy Arab

Potrafi mi ktoś odpowiedzieć na pytanie, dlaczego słynna stadnina koni arabskich z Janowa Podlaskiego jest państwowa?

Konie Arabskie ze stadniny prywatnej

Czy my, jako obywatele państwa potrzebujemy hodować konie?

Jeszcze rozumiem (choć z trudem), że państwo uzurpuje sobie prawo do spółek, które mają strategiczne znaczenie. Ale konie? Husarii ani kawalerii to my już raczej tworzyć nie będziemy.


Czym się różni prywatny właściciel stadniny od państwowego?

Prywatny dba o to, by jego hodowla się rozwijała, a w konsekwencji, by przynosiła właścicielowi jak najlepszy zysk.

Państwowy właściciel dba o to, by jego hodowla trwała tak długo, jak dana opcja polityczna jest przy władzy, by móc dać ważne stanowiska swoim zaufanym ludziom. Po dojściu do władzy dawnej opozycji, stadnina służy do tego, by pokazać, jak nieudolną władzą była ta poprzednia i do ... zatrudnienia w zarządach własnych "fachowców".


Powyższa zasada dotyczy nie tylko hodowli koni.


Pozdrawiam


wtorek, 12 kwietnia 2016

Nie bądź dupa, wymień opony!

Gdzieś kilka tygodni temu zobaczyłem reklamę:

Nie bądź dupa, wymień opony na wiosnę!
:)

Ponieważ moje letnie opony po 5 latach jazdy już się zużyły, nie tylko musiałem zamienić z zimowych, ale w ogóle kupiłem nowy zestaw.

Jak przystało na prawdziwego patriotę, postawiłem na nasze krajowe:

Dębica

Ale było moje zdziwienie, gdy po ich zamontowaniu znalazłem na nich następujący napis:

Made in France

Potrafi mi to ktoś wytłumaczyć?



Pozdrawiam

P.S. Ważne, żeby się dobrze i bezpiecznie jeździło.



poniedziałek, 11 kwietnia 2016

Moje życie w PRL-u cz. IV

Próbuję tu przypomnieć, jak z mojej perspektywy wyglądało życie w PRL-u. Poprzednie "odcinki" można znaleźć tu, tu i tu.

Właściwie kolejny etap - mroczny czas stanu wojennego też już opisałem: KLIK.

Co było dalej? Stan wojenny trwał. Trwały też wszystkie jego smutne konsekwencje nawet wtedy, gdy formalnie został odwołany.

W sklepach generalnie były pustki. Coraz więcej towarów sprzedawano wyłącznie na kartki. Ale to, że miałeś kartki nie oznaczało, że cukier, masło, mydło czy mięso można było dostać. Za wszystkim trzeba było stać w wielogodzinnych kolejkach. 

Kolejek nienawidziłem.

Zawsze byłem chudym i raczej małym chłopakiem. Kolejka niestety wiązała się z tłumem, ciasnotą, przepychaniem, wyzwiskami. Często się niestety zdarzało, że pod dowolnym pretekstem zostałem z kolejki wyrzucony. Na przykład wtedy, gdy w kiosku ruchu, który widziałem z okna, pojawiły się żyletki. Ponieważ zbliżał się Dzień Ojca, pomyślałem, że to będzie genialny prezent dla taty. Szybko zbiegłem z IV piętra i ustawiłem się w kolejce, która w międzyczasie błyskawicznie się uformowała. Ludzie nie stali karnie jeden za drugim. Co chwilę ktoś się jeszcze dołączał, ktoś kogoś wpuszczał, ktoś się wykłócał, że przecież tu stał, tylko na chwilę odszedł. Mniej więcej po godzinie byłem już bardzo blisko okienka i wtedy baby z kolejki uradziły, że ... dzieciom żyletek sprzedawać się nie będzie, bo przecież dzieci się nie golą. Baby w tych czasach też się jeszcze nie goliły, ale to nie miało znaczenia. Wszystkie dzieci z kolejki wywalono i z płaczem wróciłem do domu.

Podobny kiosk stał pod naszym blokiem (zdj. z  Muzeum PRL)

W 7 czy 8 klasie zapisałem się na kółko gitarowe. Problem był jednak taki, że nie miałem gitary. Połowa z nas nie miała gitar. Nasz Pan z muzyki pokazywał więc poszczególne chwyty i najpierw ćwiczyła chwilę połowa grupy, a potem druga połowa. W domu nie ćwiczyłem, bo nie było na czym. Ale skądś żeśmy się z kolegą dowiedzieli, że do sklepu muzycznego w sąsiednim mieście mają rzucić gitary, więc w tym dniu zamiast do szkoły, pojechaliśmy do Zabrza. Staliśmy za gitarami od rana do wieczora: najpierw czekaliśmy, aż dowiozą, potem, aż otworzą sklep, potem, aż nas wpuszczą do środka. Nie doczekaliśmy się. Gdy zrobiła się awantura, w sklepie wyleciała szyba i w końcu przyjechało na sygnale ZOMO, to żeśmy po prostu uciekli. Nie było sensu czekać, aż nas wypałują.
Po kilku miesiącach sytuacja się powtórzyła. Miałem wtedy dużo więcej szczęścia. Co prawda gitary akustyczne się skończyły, ale mi udało się dostać jedną z ostatnich gitar jazzowych (wyglądała, jak wielkie skrzypce) i na niej nauczyłem się potem grać.

Tak czy inaczej kolejek nienawidziłem. Zresztą ta awersja pozostała mi do dziś.

Potem w 1984 roku skończyłem podstawówkę (wtedy ośmioletnią) i zaczynałem być coraz bardziej dorosły.

A PRL trwał.


Pozdrawiam

P.S. Ciąg dalszy: KLIK

niedziela, 10 kwietnia 2016

Smaczki życia

Mam tak, jak Apostołowie: niby wiem już, że zmartwychwstał, a jednak zajmuję się swoimi sprawami. Idę łowić ryby i bywam wkurzony lub rozczarowany, bo czasem po całej nocy pracy, nic nie złowiłem.

Zajmuję się swoimi sprawami: rodziną, domem, pracą zawodową, zainteresowaniami. I dobrze. Problem jest wtedy, gdy zajmuję się tylko swoimi sprawami i zapominam o rzeczach ważniejszych. Mogę wtedy w codzienności przestać zauważać Jezusa. 


A gdy ranek zaświtał, Jezus stanął na brzegu. Jednakże uczniowie nie wiedzieli, że to był Jezus.

Nad Jeziorem Galilejskim

Wtedy to On robi krok w moim kierunku. Uprzedza moje potrzeby w zwykłym życiu, pozwalając na niewiarygodnie duży połów. Jest hojny w darach codzienności i niesamowity w przygotowywaniu dla mnie szczególnych "smaczków" życia - jak tu, gdy zaprosił uczniów do wspólnego śniadania, które sam przyrządził. 

Ryba św. Piotra z Jeziora Galilejskiego


Gdy jednak jestem zdezorientowany i wiara wcale nie przychodzi łatwo. Gdy sam nie wiem, co o sobie sądzić i jaka jest moja relacja z Bogiem. Gdy bywam uwikłany przez grzech i czuję się słaby. Nie ma lepszej modlitwy niż krótkie powtórzenie za Szymonem Piotrem:


Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham.



Pozdrawiam




sobota, 9 kwietnia 2016

Aborcja a matka

Żebym był dobrze zrozumiany muszę zacząć od stwierdzenia, że jestem za ochroną życia od poczęcia do naturalnej śmierci.

Nie, nie podoba mi się dzisiejsze prawo, które pozwala zabijać dzieci chore lub poczęte z gwałtu.

Jednocześnie w proponowanych zmianach ustawy nie bardzo rozumiem propozycje karania matki nawet jeśli "sąd może zastosować wobec niej nadzwyczajne złagodzenie kary, a nawet odstąpić od jej wymierzenia".

Za to brakuje mi tam zapisów, które dawałyby matce dziecka chorego lub poczętego w gwałcie wsparcie państwa (czyli nas wszystkich), wsparcie przed urodzeniem i po urodzeniu. Myślę, że jest konieczne, by matki w tych trudnych sytuacjach, gdy dziś mogą ulec aborcji, miały zapewnioną opiekę psychologiczną, zdrowotną, ale też finansową. Jeśli kobieta jest w pewien sposób zmuszona do urodzenia dziecka, powinna mieć prawo z jednej strony do godnego (choć pewnie zawsze trudnego i tragicznego) oddania maleństwa do rodziny zastępczej lub ośrodka, a z drugiej strony, jeśli podejmie się wychowywania dziecka np. z zespołem Downa, do pomocy państwa w jego utrzymaniu, opiece zdrowotnej, rehabilitacji, itp. 

Szczególnym szacunkiem i konkretną pomocą powinniśmy otoczyć rodziny: matki i ojców dzieci niepełnosprawnych. Czy to da się zapisać w ustawie? 

Z Muzeum Śląskiego


Czy wsparcia matki w jej dramatycznej sytuacji może w ustawie zabraknąć? 



Pozdrawiam


P.S. Doczytałem KLIK, że w proponowanej zmianie ustawy ma być punkt
„2a. Organy administracji rządowej oraz samorządu terytorialnego, w zakresie swoich kompetencji określonych w przepisach szczególnych, są zobowiązane zapewnić pomoc materialną i opiekę dla rodzin wychowujących dzieci dotknięte ciężkim upośledzeniem albo chorobą zagrażającą ich życiu, jak również matkom oraz ich dzieciom, gdy zachodzi uzasadnione podejrzenie, że do poczęcia doszło w wyniku czynu zabronionego.”

Downo żech nikaj niy boł

Wczoraj wieczor jechali my z mojom ślubnom na fikołki.

I tak mi sie pedziało:
- Downo żech nikaj niy boł.
- Jak niy, jak zeszły weekend żeś spyndzioł we Brynnyj - spomniała mi Ela
- No ja, a we poniydziałek żech boł we Warszawie
- A we szwortek we Krakowie.

Okolice Brennej
Warszawa
Kraków




















No toż faktycznie żech sie zasiedzioł. :)



Łostońcie z Bogiym



Etykiety

zdjęcia (2555) wiara (1072) podróże (894) polityka (690) Pismo Św. (675) po ślonsku (440) rodzina (400) Śląsk (389) historia (371) Kościół (344) zabytki (313) humor (294) Halemba (261) człowiek (233) książka (203) praca (203) święci (187) muzyka (184) gospodarka (169) sprawy społeczne (169) Ruda Śląska (138) Grupa Poniedziałek (111) ogród (106) filozofia (104) Jan Paweł II (103) Covid19 (89) miłosierdzie (82) muzeum (76) środowisko (76) dziennikarstwo (73) sport (73) film (66) wojna (55) biurokracja (54) Papież Franciszek (53) Szafarz (43) dom (38) varia (36) św. Jacek (31) teatr (29) makro (7)