wtorek, 29 kwietnia 2014

Idzie srogo zima

Dejcie pozor, bo idzie srogo zima.

Skond wiym? Jak to skond? Jak indianery, czyli tubylce, czyli miejscowe Ślonzoki forantujom drewno, to znak, że idzie fest srogo zima.

Dzisioj u mie na placu wykiprowali cołke auto kulokow, klockow i roztomaitych piyńkow.


Jak żech przed szostom przyijechoł z roboty, to już to leżało na trowie.

Łukasz jak badnoł co sie świyńci, to citnoł do lipsty. Jacek groł kijsik fusbal i po mojymo po darymnicy lotoł, a tu mogby sie piykne muskle wyłonaczyć. 

No i co, stary łojciec ino na kwila sie po łobiedzie dychnoł i musioł żech to szpryngnoć som. Troszki to zetrwało, aż żech sie zećmioł. Jak żech już po leku kończoł, to wyjszła na dwor moja lepszo połowka i pado, co bych już prziszoł do dom, bo zrobioło sie zimno. Balnk niy wiym ło co ij szło, bo mie je fest gorko jeszcze do terozka.

Niy wiym, czy jutro rano niy byda umiyroł, ale żech poradzioł cołke te drewno w drewutnie pod daszkym se poskłodać.


Jak myślicie, zasłużoł żech na kufel biyru?

Łostońcie z Bogiym! 

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

GOLEC uORKIESTRA

Dostałem niedawno taką płytę, a właściwie dwie:


Bardzo się ucieszyłem, bo Golców bardzo, bardzo lubię od czasów pierwszej płyty:


Poprzez drugą:


Nawet trzecią:


Mam też czwartą, ale to już nie jest to. No cóż, nie zawsze wszystko może być ciągle i ciągle świeże.



Na stronie Golców o podwójnym albumie "The best of" jest napisane:

"Dzięki współpracy z najlepszymi polskimi aranżerami i producentami muzycznymi utwory, które od 15 lat poprawiają Polakom samopoczucie, dostały drugie życie".

Przykro mi. Dla mnie "The best of" to było zdecydowanie to pierwsze życie - szczere, folkowe, odkrywcze, prawdziwe, prosto z serca

Golce! Nie psujcie swojej muzyki "najlepszymi polskimi aranżerami i producentami muzycznymi". Wróćcie proszę do korzeni, jeśli jest to jeszcze możliwe.

Pozdrawiam

niedziela, 27 kwietnia 2014

Święty Jan Paweł II

Święty Janie Pawle II - módl się za nami


31.05.2000 - audiencja środowa w Rzymie


Pozdrawiam

Z Papieżem przed Miłosiernym




Nocne czuwanie przed Kanonizacją Jana Pawła II rozpoczęliśmy biciem dzwonów o 21.37, a ksiądz Mateusz wprowadził Iskrę Bożego Miłosierdzia.
















W pierwszej części rozważaliśmy słowa Papieża, który kierował nas w stronę Bożego Miłosierdzia.







Miłosiernego Jezusa adorowaliśmy w Najświętszym Sakramencie.

Jemu zawierzyliśmy naszą parafię, nasze rodziny i samych siebie.

Modliliśmy się Koronkę do Miłosierdzia Bożego, którą przekazała światu św. Siostra Faustyna Kowalska, której relikwie mogliśmy podczas adoracji uczcić.





















Była też okazja zapalić dla siebie przed obrazem "Jezu ufam Tobie" iskrę, by potem zabrać ją do domu.


O północy, gdy zaczynała się doba kanonizacji, uczestniczyliśmy we Mszy Św. dziękując Bogu za dar dwóch świętych Papieży - Jana XXIII i Jana Pawła II. W Eucharystii wielbiliśmy Boga za Jego Miłosierdzie.

Wszyscy, podobnie jak ks. Leszek, mamy nadzieję, że w chwili śmierci ze słowami "Jezu ufam Tobie", będziemy mogli ze spokojem oddać się w ręce Miłosiernego Ojca - Tatusia (Abba). 

Pozdrawiam





sobota, 26 kwietnia 2014

Dotknąć Świętego


Mam pełną świadomość, że dotknąć Świętego, to niekoniecznie podać mu dłoń. Tu może nawet ważniejsze jest "dotknięcie" jego nauki, homilii, kazań, książek, dokumentów, poezji. Tysiące myśli autorstwa Jana Pawła II usłyszałem i przeczytałem.

Miałem jednak też ten zaszczyt i przywilej, że mogłem z Ojcem Świętym się przywitać. Mogłem poczuć również w sposób fizyczny jego bliskość, dotknąć jego dłoni.

Miało to miejsce w Roku Świętym 2000. Tak się "przypadkiem" złożyło, że w autokarze, który zabierał na pielgrzymkę do Rzymu świeżoupieczonych księży z naszej diecezji (w tym mojego brata) wraz z rodzicami, były jeszcze wolne miejsca. Zabrałem się więc z nimi. Po zwiedzeniu Wiecznego Miasta, gdy mieliśmy już wyjeżdżać, "przypadkiem" okazało się, że neoprezbiterzy będą mogli uczestniczyć i koncelebrować Mszę Świętą z Papieżem na Placu Świętego Piotra. Odłożyliśmy więc wyjazd do domu i uczestniczyliśmy w uroczystościach Roku Świętego, jak się w trakcie okazało, poświęconych emigrantom, uchodźcom i podróżującym. Zaraz po Mszy Św. nas świeckich wywołano z sektora, przeprowadzono przez jakąś bramę i czekaliśmy na Jana Pawła II, który miał tamtędy przejeżdżać po zakończonej celebracji. W miejscu tym pojawili się także nasi księża.

Nie mieliśmy pojęcia co za chwilę się stanie.

Papież nie tylko przejeżdżał obok, ale zatrzymał się.

zdjęcie moje

Każdy z obecnych księży mógł do niego podejść i się z nim przywitać. Byłem tak przejęty tą chwilą, że ... zapomniałem robić zdjęcia (co brat wypomina mi do dzisiaj). My staliśmy po drugiej stronie odkrytego samochodu, w którym siedział Jan Paweł II. Po księżach Ojciec Święty odwrócił się w naszym kierunku i my także po kolei podchodziliśmy do Papieża.

zdjęcie by Arturo Mari

Nie umiem tego opisać, ale bardzo głęboko to spotkanie przeżyłem. Choć akurat do mnie nie powiedział ani słowa, byłem już wtedy przekonany, że dotykam Świętego. Mimo, że fizycznie był już człowiekiem bardzo słabym, biła od niego niesamowita moc, jakby Boga samego.

Jeśli kiedykolwiek w swoim życiu otarłem się o mistycyzm, to właśnie w tej chwili. 

zdjęcie brata

Późniejszej drogi przez Rzym do naszego autokaru praktycznie nie pamiętam. Z nikim nie rozmawiałem. Czułem w sobie jakieś skupienie, radość, ciszę i szczęście. Ocknąłem się dopiero, gdy ruszyliśmy w stronę Polski.


Mam do dziś takie poczucie, że gdy wtedy ja dotknąłem Świętego, mnie dotknął Bóg.

Może właśnie na tym polega świętość, żeby pozwolić Bogu dotykać siebie i ludzi wokół?

Święty Janie Pawle II módl się za nami.




Pozdrawiam




czwartek, 24 kwietnia 2014

Jan Paweł II w moim życiu

Gdy został papieżem, miałem 9 lat. KLIK

Właściwie od tego dnia już na zawsze został gdzieś w tle mojego życia.

Pamiętam pierwszą wizytę w Polsce z roku 1979. Oglądaliśmy w czarno-białym telewizorze, gdy Papież po raz pierwszy klękał na polskiej ziemi, by ją pocałować. Miałem 10 lat, ale pamiętam te słowa z Placu Zwycięstwa:

Wołam, ja, syn polskiej ziemi, a zarazem ja, Jan Paweł II, papież. 
Wołam z całej głębi tego Tysiąclecia, wołam w przeddzień Święta Zesłania, 
wołam wraz z wami wszystkimi: 
Niech zstąpi Duch Twój! 
Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi. 
Tej ziemi!

Pamiętam grozę przeżywania zamachu z 13 maja 1981 roku. Strach, modlitwa, ufność. A potem wielka ulga, że zdrowieje. Przekonanie, że była tu Boska interwencja, że Maryja go uratowała.

20 czerwca 1983 roku byłem na katowickim Muchowcu. W moim odczuciu 14 latka, to był największy tłum ludzi, jaki można sobie wyobrazić. Tłum, który spotykał się z Papieżem, modlił się, śpiewał, wsłuchiwał w jego słowa.

Później uczestniczyłem jeszcze w spotkaniu z Janem Pawłem II na krakowskich Błoniach w roku 1987. Pamiętam homilię o Krzyżu św. Jadwigi z powtarzającymi się słowami "Ave Crux".

W 1991 roku byłem studentem i uczestniczyłem na Jasnej Górze w Światowych Dniach Młodzieży. Niewiele wtedy widziałem, nie wszystko słyszałem, ale był taki moment, że Papież przejechał tuż obok nas.

Jasna Góra 1991 - moje własne zdjęcie

Był jeszcze rok 1999. Miałem wejściówkę na spotkanie z Janem Pawłem II w Gliwicach. Niestety okazało się, że Papież z przyczyn zdrowotnych do tego miasta 15 czerwca nie dotarł. Dwa dni później pocztą pantoflową rozniosło się, że jednak zmieniono oficjalny program pielgrzymki i na chwilę Ojciec Święty pojawi się na Śląsku. Zadzwoniłem do Szefa, zwolniłem się z pracy i pojechałem do Gliwic. Takiej "partyzantki", jak podczas tego spotkania nie widziałem nigdy więcej. Ołtarz i dekoracje sprzed dwóch dni były już prawie rozebrane. Papieża nie było ani specjalnie widać, ani dobrze słychać, a jednak zachwycił swoją spontanicznością i niesamowitym poczuciem humoru. Nawet były słowa Ojca Świętego wypowiadane w ślonskij godce.


cdn.

Pozdrawiam

środa, 23 kwietnia 2014

Kraj Kwitnącej Wiśni

Pamiętacie, jak Wałęsa obiecywał nam drugą Japonię?

Postanowiłem na niego nie czekać i w zeszłym roku sam we własnym ogródku posadziłem drzewko wiśni.

Właśnie pierwszy raz zakwitło:



Pozdrawiam

wtorek, 22 kwietnia 2014

Charbel

W poprzednią niedzielę pożyczyłem od znajomych książkę.

Opowiada ona w świętym Charbelu. Pierwszy raz o nim słyszałem, choć żył nie tak dawno, bo w XIX w, a jego kanonizacja miała miejsce w 1977 roku, kilka dni przed moimi ósmymi urodzinami.

W pewnym sensie ten święty towarzyszył mi w tym roku podczas Wielkiego Tygodnia, gdyż przeczytałem książkę w Wielki Piątek i Wielką Sobotę.

Choć jest niezwykle popularny (jego grób odwiedza 4 mln pielgrzymów rocznie), nie słyszałem o nim wcześniej, pewnie dlatego, że wywodzi się z nieco innego kręgu kulturowego, z Kościoła Maronickiego z Libanu, który zachowując swoją starożytną liturgię w rytach wschodnich, jednak cały czas pozostaje w łączności z Rzymem.

Święty Charbel był mnichem i eremitą. Raczej nie jest to typ duchowości, który byłby mi bliski. Jednak przeczytałem historię jego życia z zainteresowaniem. Pięknie jest podziwiać tak bardzo szeroki wachlarz bardzo różnych ludzi, bardzo różnych postaw, bardzo różnych dróg dochodzenia do Boga.

Właściwie mógłby on być patronem fotografów. Choć nie ma żadnego zdjęcia jego osoby, gdyż za życia nie pozwolił się fotografować, to istnieje zdjęcie wykonane po jego śmierci z roku 1950, do którego zapozował, jako duch. Można w to wierzyć lub nie, ale zdjęcie wygląda tak:


Podobno w środku na pierwszym planie to własnie ojciec Charbel, który od ponad 50 lat już nie żył.

Generalnie ten święty jest znany właśnie z bardzo niestandardowych i zaskakujących interwencji rzeczy nadprzyrodzonych w naszą doczesność. Mnie specjalnie w mojej wierze cuda i niezwykłości nie fascynują i ich nie szukam, ale tak sobie pomyślałem, że gdybym miał kiedyś możliwość zwiedzenia Libanu, to chciałbym zobaczyć miejsca związane z tym ciekawym świętym. Może i mnie dałby się sfotografować?

Tak czy inaczej książkę warto przeczytać - polecam!

Święty ojcze Charbelu - módl się za nami.

Pozdrawiam





poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Tęcza - instalacja

W święta człowiek nie za bardzo wie, co ze sobą zrobić, więc zabrałem się za Instalację Tęczy.

W końcu moje podwórko nie może być gorsze od warszawskiego placu.

Zacząłem na tarasie nad garażem.



Jak się zabrałem do roboty, to Instalacja nieco przerosła moje pierwotne plany.


Chciałem jednak kategorycznie oświadczyć, że moja Tęcza nie ma absolutnie żadnego podłoża ideologicznego ani drugiego dna. Ma natomiast drugi koniec, którym udało mi się wrócić na ziemię.



Pozdrawiam

Wiara dla biegaczy

Zauważyliście? 

I wczoraj, i dzisiaj w świątecznej Ewangelii jest o bieganiu.

Wczoraj:

Wyszedł więc Piotr i ów drugi uczeń i szli do grobu. 
Biegli oni obydwaj razem, lecz ów drugi uczeń wyprzedził Piotra
i przybył pierwszy do grobu.

Dzisiaj:

Gdy anioł przemówił do niewiast, one pospiesznie oddaliły się od grobu z bojaźnią i wielką radością i biegły oznajmić to Jego uczniom.

Tak, są w naszej wierze takie rzeczy, wobec których nie da się usiedzieć.

z kościoła Santa Maria Novella we Florencji


Biegnijmy,
  • by przekonać się, że Zmartwychwstał
  • by wykrzyczeć innym, że Żyje


Pozdrawiam

niedziela, 20 kwietnia 2014

Święta męża, ojca i ... Szafarza

Budzik miałem dziś nastawiony na 6.35.

Wstałem, doprowadziłem się do używalności (w wersji świątecznej). Zjadłem drobne przed-śniadanie. Podjechałem do kościoła. Przed 8.00 wychodziliśmy z Panem Jezusem - Zmartwychwstałym i żywym w Komunii Świętej, by zanieść Go do chorych.

Około 9.00 wróciłem do domu i wspólnie całą rodziną zjedliśmy wielkanocne śniadanie: biała kiełbasa z chrzanem, jajko z solą, szynka, chleb.

Przed 10.00 byłem z powrotem w kościele, by pomóc komunikować.

zdjęcie archiwalne z października zeszłego roku

Zaraz po komunii wróciłem do domu po rodzinkę i dziś wszyscy razem pojechaliśmy na Mszę Św. o godz. 11.00. 

Intencja była wyjątkowa, bo dziękowaliśmy za kilkudziesięcioletnią grę naszemu Organiście. Ten człowiek to kawał historii Parafii. Uświetniał liturgię już wiele, wiele lat temu, gdy byłem jeszcze małym ministrantem i śpiewałem psalm responsoryjny. Wszyscy obecni dziękowali mu gromkimi oklaskami. Przecież każdemu z nas towarzyszył swoim graniem na chrztach, ślubach, pogrzebach, jubileuszach oraz w dni powszednie.

nasz Organista

Na Mszy Św. o 11.00 służyłem dziś przy ołtarzu i jak zwykle komunikowałem na balkonie.

Po Eucharystii wróciliśmy do domu na świąteczny rodzinny obiad. Był pyszny.

Po posiłku pojechaliśmy z żoną do jej siostry, która trochę ostatnio zaniemogła. Zawieźliśmy jej zupę oraz drugie danie i trochę u niej posiedzieliśmy.

Odwiozłem żonę do domu i jeszcze raz podjechałem do kościoła, by komunikować na Mszy Św. o 14.30.

Gdy wróciłem do domu, zmieliłem i zaparzyłem kawę. Upieczony przez Elę sernik był wyśmienity.

Późniejszym popołudniem, żeby się nie zasiedzieć, wybrałem się na rower. Po powrocie wypiłem sobie pierwsze od Popielca piwko - ale mi smakowało. :)

Posiedzieliśmy z żoną słuchając Robbiego Williamsa. 


Lubimy taką muzykę.

Kocham Święta! A Wy?

Pozdrawiam

sobota, 19 kwietnia 2014

Zmartwychwstał !

Zmartwychwstał! Alleluja!

Katedra w Pizie

Rozwalmy wreszcie nasze groby
grzechów, słabości, lęków!

On już to wszytko pokonał. 
Zaufajmy Zmartwychwstałemu, który mówi: "Pokój wam!"

Tego życzę wszystkim Szanownym Czytelnikom i sobie

Wielka Sobota

U nas święcenie pokarmów odbywa się na placu kościelnym.
















Ważniejsze jednak, by chwilę zatrzymać się przed grobem. Tu zostawić wszystko co popycha nas do śmierci.




















I uczyć się Zmartwychwstawania.


Pozdrawiam

Wielki Piątek

Wielki Piątek to szczególny dzień.

Wczoraj, ponieważ była ładna pogoda, a ja miałem dzień urlopu, wybrałem się na przejażdżkę rowerem. Pojechałem w stronę Borowej Wsi. Pierwszy raz w tym roku przejechałem tę pętlę.


Po drodze zatrzymałem się pod krzyżem. Kiedy jak kiedy, ale w tym dniu trzeba.


Jadąc dalej spojrzałem na zegarek. Była 14.57. Pomyślałem sobie, że w Wielki Piątek dobrze byłoby odmówić Koronkę do Miłosierdzia Bożego, a ja właśnie zbliżałem się do kaplicy pod tym wezwaniem w Ośrodku dla Niepełnosprawnych.

Nie planowałem tego wcześniej. "Przypadkiem" znalazłem się w tym miejscu o tym czasie. Zostawiłem rower przy wejściu do ośrodka i miałem możliwość pomodlić się wczoraj w Wielki Piątek, w godzinie śmierci Jezusa i to w prześwietnym towarzystwie ludzi, którym Jego cierpienia są najbliższe.


Pozdrawiam


czwartek, 17 kwietnia 2014

Wielki Czwartek


Eucharystia i Kapłaństwo

Te dwa sakramenty są mi do życia wiarą potrzebne, jak powietrze.


Pozdrawiam

środa, 16 kwietnia 2014

Benedykt XVI na Wielki Tydzień

Podobno dzisiaj swoje 87 urodziny odchodzi Papież Senior Benedykt XVI.

maj 2011

Proponuję więc krótki fragment z jego Encykliki "Deus caritas est", który pasuje - jak sądzę - na Wielki Tydzień:

W Jego śmierci na krzyżu dokonuje się owo zwrócenie się Boga przeciwko samemu sobie, poprzez które On ofiaruje siebie, aby podnieść człowieka i go zbawić - jest to miłość w swej najbardziej radykalnej formie. Spojrzenie skierowane na przebity bok Chrystusa, o którym mówi św. Jan, zawiera to co było punktem wyjścia tej Encykliki: "Bóg jest miłością". To tu może być kontemplowana ta prawda. Wychodząc od tego, można definiować, czym jest miłość. Poczynając od tego spojrzenia, chrześcijanin znajduje drogę swego życia i swojej miłości.

Życzę Benedyktowi, Szanownym Czytelnikom i sobie samemu, byśmy w tych dniach Wielkiego Tygodnia odnajdywali drogę swego życia i swojej miłości.

Pozdrawiam

wtorek, 15 kwietnia 2014

bp Herbert Bednorz

Kilka dni temu przypadała 25 rocznica śmierci śp. bpa Herberta Bednorza.

Trudno przecenić jego zasługi dla naszego lokalnego katowickiego Kościoła. Jego biografia, nawet ta z wikipedii, robi wrażenie.

bp Bednorz na KWK Halemba  w 1980/81 (jak się nie mylę) 

Dla mnie to był nasz ślonski biskup z czasów mojego dzieciństwa i młodości. Odkąd pamiętam, gdy byłem małym ministrantem, a potem już dużym w albie, zawsze modliliśmy się podczas Mszy Św. za naszego biskupa Herberta.

Własnie bp Bednorz 20 grudnia 1981 roku poświęcił na Halembie nasz nowy kościół, w momencie, gdy pod kościołem stacjonował batalion czołgów.

Swego czasu o Biskupie krążyło wiele anegdot. 

Podobno do swojego kapelana zwracał się per "Dżok". Kiedyś w zamieszaniu podczas jakichś uroczystości kapelan nałożył mu na głowę mitrę odwrotnie, w ten sposób, że dwie wstążki, które zwykle opadają na tył głowy, zwisały biskupowi na twarz. Oczywiście posługujący ksiądz szybko się zorientował i gdy chciał naprawić swój błąd, usłyszał:
- Dżok, zostow, niych wszyjscy widzom jako z ciebie dupa.

Czy to prawda, nie wiem. Lecz jeśli tak, kto był ówczesnym "Dżokiem", trzeba domyślić się samemu.

Anegdoty anegdotami, a warto wspomnieć bpa Bednorza w modlitwie:

Wieczny odpoczynek racz mu dać Panie!

Pozdrawiam

Zmagania z kosiarką

Przyszła wiosna.


Z całego szpaleru posadzonych tulipanów zakwitł tylko jeden i może będą jeszcze dwa. Reszta - kapusta, czyli liście są, kwiatów ani pączków nie ma.

Trawa, a jeszcze lepiej chwasty już wyrosły. W sobotę nie udało mi się odpalić po zimie kosiarki.

W końcu dziś dodzwoniłem się do serwisu. Pan powiedział, że mogę mój sprzęt przywieźć.

Odsunąłem rower i wyjechałem z garażu z kosiarką. Z auta wyciągnąłem plastikową skrzynkę, w której wożę mój kask, buty, kamizelkę i inne takie sprzęty czasem inżynierowi w terenie potrzebne. Z kosiarki odczepiłem kosz na trawę, bo pewnie mechanikowi się nie przyda.
Żeby włożyć tę krowę do mojego dużego bagażnika, musiałem złożyć uchwyt. Przy tej czynności złamałem sobie niechcący linkę blokowania hamulca. Dodatkowa strata.

Akurat przed serwisem kosiarek budują kanalizację. Moja Meganka wjechała więc w błoto po wykopie w miesjcu dawnej drogi, ale zakręt z wjazdem na posesję brałem na dwa razy, bojąc się, że wpadnę do wykopu.

Kosiarkę zostawiłem.

Myślę sobie, że z placu Pana Mechanika lepiej wyjeżdżać jednak przodem, bo tyłem tym bardziej można niecący wpaść z autem do głębokiej dziury. Niestety miejsca było tam bardzo mało i to chyba cud, że wyjechałem bez zauważalnego na pierwszy rzut oka odarcia samochodu o ścianę lub bramę warsztatu.

Po powrocie zaparkowałem przed domem. Za chwilę uderzyło gradem. Wybiegłem więc do auta, by schować je do garażu. Otworzyłem z pilota bramę wjeżdżam i nagle patrzę, że lusterko nie mieści się przy rowerze. No tak, nie odstawiłem go na miejsce. Złożyłem lusterko, jakoś się przecisnąłem i ... słyszę jakiś dziwny chrupot. O rety! Przecież zostawiłem kosz z kosiarki na środku. Chciałem wyjść, ale nie dało się otworzyć drzwi, bo przy nich stała skrzynka z moimi sprzętami. Katastrofa!

Kocham wiosnę!



Pozdrawiam

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Zaczyna się

Właśnie zaczynam największy projekt ze wszystkich jakie prowadziłem w 20 latach mojej pracy zawodowej.


Powyższe zdjęcie jest z innego tematu, ale my też będziemy projektować rurociągi tranzytowe - prawie 100 km. 

Całość prac projektowych będzie trwała co najmniej do końca 2016 roku, a potem jeszcze ze dwa kolejne lata będziemy realizować nadzory podczas budowy.

Mam do dyspozycji kilka milionów złotych budżetu. Zakładamy, że powinniśmy się zmieścić w kilku dziesiątkach tysięcy godzin pracy zespołu projektowego. Do tego dochodzą dziesiątki podwykonawców i specjalistów różnych branż.


Powoli próbuję układać sobie ten temat najpierw w głowie, a potem w zestawieniach, harmonogramach, budżetach, cash-flow'ach ...


Życzcie mi proszę powodzenia, a ja sam sobie zadedykuję fragment Psalmu 127, prosząc Boga o błogosławieństwo w mojej pracy:


Jeżeli Pan domu nie zbuduje, 
na próżno się trudzą ci, którzy go wznoszą. 
Jeżeli Pan miasta nie ustrzeże, 
strażnik czuwa daremnie. 

 

Pozdrawiam

niedziela, 13 kwietnia 2014

Elí, Elí, lemá sabachtháni?

Jeśli w Ewangelii, jeśli w Dobrej Nowinie są jakieś straszne słowa, to właśnie te:

Elí, Elí, lemá sabachtháni?


Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?

Jezus, Syn Boży tak bardzo był człowiekiem, że doświadczył rozpaczy. Stanął na krawędzi. Poczuł i wypowiedział głośno uczucie opuszczenia przez Boga.

To był chyba moment, gdy ważyło się nasze odkupienie. Dobrze, że chwilę później były słowa:

Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego.

 Odtąd Dobra Nowina, jest taką dla nas wszystkich.

Pozdrawiam

sobota, 12 kwietnia 2014

Droga Krzyżowa ulicami Halemby

W tym roku rozpoczęcie miało miejsce w kościele pw. Bożego Narodzenia.



Ruszyliśmy

Nasi wspaniali Panowie Organiści

Nad całością czuwał ks. Andrzej

"Zbawienie przyszło przez Krzyż"

Wierni z obu parafii

Tłumy

Dwa krzyże


"Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste"
"Z Tobą ciemność nie będzie ciemna"

Dochodzimy do kościoła MB Różańcowej

Zakończenie

Powitanie przez ks. Proboszcza


Błogosławieństwo
Adoracja




















Pozdrawiam i życzę dobrego Wielkiego Tygodnia

Etykiety

zdjęcia (2577) wiara (1080) podróże (910) polityka (691) Pismo Św. (676) po ślonsku (440) rodzina (401) Śląsk (389) historia (376) Kościół (345) zabytki (322) humor (294) Halemba (263) człowiek (238) książka (208) praca (203) święci (192) muzyka (188) sprawy społeczne (170) gospodarka (169) Ruda Śląska (139) Grupa Poniedziałek (111) ogród (106) filozofia (105) Jan Paweł II (103) Covid19 (89) muzeum (84) miłosierdzie (83) środowisko (77) dziennikarstwo (73) sport (73) film (66) wojna (56) biurokracja (54) Papież Franciszek (53) Szafarz (43) dom (39) varia (36) teatr (32) św. Jacek (31) makro (7)